Sąd nie rozpatrzył materiałów zgłoszonych przez tygodnik - komentuje Michał Majewski.
Dziennikarz Kamil Durczok pozwał dziennikarzy i wydawcę tygodnika "Wprost" za tekst z 2015 r. o tytule "Kamil Durczok. Fakty po faktach". Według autora tekstu - Michała Majewskiego - Durczok został spisany przez policje w mieszkaniu znajomej, w którym znaleziono również materiały pornograficzne, gadżety seksualne i resztki "białego proszku".
Durczok sprawę wygrał, sąd nakazał "Wprost" wypłatę 500 tys. zł. odszkodowania i opublikowanie przeprosin. Jednak tygodnik zapowiada apelację. Zdaniem Michała Majewskiego podczas procesu odrzucono wszystkie wnioski dowodowe zgłoszone przez tygodnik. Do akt sprawy nie włączono nawet rozmowy, którą w toku przygotowania artykułu dziennikarze przeprowadzili z Durczokiem. Przesłuchano natomiast wszystkich świadków wskazanych przez Durczoka.