Parafianie w Kaskach koło Niepokalanowa są w szoku. Ktoś strzelał do kapliczki Matki Bożej.
Proboszcza parafii Kaski o profanacji kapliczki zawiadomili parafianie.
- Skoro ktoś strzela do Maryi, przyszły mi do głowy słowa Apokalipsy, o „wielkim Smoku, wężu starodawnym, który się zwie diabeł i szatan, zwodzący całą zamieszkałą ziemię” - mówi ks. kan. Zbigniew Wojtaś, proboszcz parafii św. Piotra i Pawła w dekanacie błońskim, kilka kilometrów od Niepokalanowa.
- Ktoś musiał strzelać do Maryi w nocy, z 31 kwietnia na 1 maja. Figurkę chroniła podwójna szyba, więc na szczęście nie została uszkodzona. Ale z takim aktem chuligaństwa na terenie naszej parafii nie mieliśmy jeszcze do czynienia - dodaje proboszcz, chociaż w historii parafii czarnymi literami zapisał się potop szwedzki i II wojna światowa.
Parafię założono prawdopodobnie z inicjatywy książąt mazowieckich w 1406 roku. Kolejny, drewniany kościół wzniesiono w 1448 roku, zaś następny ok. 1600 roku.
Na początku XX wieku Kaski straciły część terytorium, z którego zostały utworzone nowa gmina i parafia w Baranowie, a potem w Jaktorowie.
W 1944 roku hitlerowcy dla rozrywki, ponoć w pijackim amoku otoczyli kościół, zwołali wszystkich mieszkańców wsi i na ich oczach spalili modrzewiowy kościół z barokowym ołtarzem. Duszpasterzem w tym okresie był ks. Władysław Marcinkowski.
Na miejscowym cmentarzu pochowany jest m.in. Franciszek Szymański, ostatni właściciel majątku Kaski. Był założycielem i wieloletnim prezesem kółka rolniczego i straży pożarnej. Zmarł 13 kwietnia 1946 roku, w wieku 86 lat. Spoczywają tu także przedstawiciele rodziny Bacciarellich, którzy zmarli na przełomie XIX i XX wieku. Dziś parafia liczy nie więcej niż 1450 osób.
Kapliczka stoi z dala od zabudowań. Pochodzi z lat 60. Ufundowała ją parafianka, pani Dembowska, która złożyła też hojny dar na parafialne dzwony. Dziś kapliczką opiekuje się jej wnuk. Do najbliższego domu jest co najmniej 150 metrów. Już wcześniej jeden z parafian sygnalizował, że zbita jest szybka z prawej strony. Tym razem jednak na szybie pojawiły się ślady kul lub śrutu.
- Policja przyjęła zgłoszenie, ale szanse na znalezienie świadków są małe. Mam nadzieję, że to odosobniony przypadek i więcej takiej profanacji nie będzie. Tym bardziej boli, że stało się to u progu maja, w którym przecież w szczególny sposób czcimy Matkę naszego Pana. I to jeszcze w roku 1050. rocznicy Chrztu Polski. Czy to nie dowód jakiegoś zdziczałego chrześcijaństwa? - pyta ks. Zbigniew Wojtaś.