O ważnych dla osób żyjących w „nieregularnych związkach” 301. i 302. punkcie adhortacji „Amoris laetitia” (AL) mówi o. Piotr Jordan Śliwiński OFMCap, współzałożyciel Szkoły dla Spowiedników.
W numerze 301. papież pisze: ‘Aby właściwie zrozumieć, dlaczego możliwe i konieczne jest szczególne rozeznanie w niektórych sytuacjach zwanych „nieregularnymi”, istnieje pewna kwestia, którą zawsze należy uwzględniać, aby nigdy nie pomyślano, że usiłuje się minimalizować wymagania Ewangelii. Kościół dysponuje solidną refleksją na temat uwarunkowań i okoliczności łagodzących. Dlatego nie można już powiedzieć, że wszyscy, którzy są w sytuacji tak zwanej „nieregularnej”, żyją w stanie grzechu śmiertelnego, pozbawieni łaski uświęcającej. Ograniczenia nie zależą tylko od ewentualnej nieznajomości normy. Podmiot, choć dobrze zna normę, może mieć duże trudności w zrozumieniu „wartości zawartych w normie moralnej”, lub może znaleźć się w określonych warunkach, które nie pozwalają mu działać inaczej i podjąć inne decyzje bez nowej winy. Jak to dobrze powiedzieli Ojcowie synodalni, „mogą istnieć czynniki, które ograniczają zdolność podejmowania decyzji”. (…)’
Jarosław Dudała: Z tego tekstu wynika, po pierwsze, że wpływ na odpowiedzialność moralną osób, żyjących w „nieregularnych” związkach może mieć nieznajomość normy, czyli przykazania „nie cudzołóż”. Czy to w ogóle możliwe, żeby katolik w Polsce nie wiedział, czego w tej kwestii uczy Kościół?
O. Piotr Jordan Śliwiński: - Jako duszpasterz spotkałem osoby, które nie rozumiały bądź rozumiały VI przykazanie całkowicie opacznie. Np. uważały, że bliskość uczuciowa jest wystarczająca do tego, by rozpocząć współżycie seksualne.
Rozumiem jednak, że takie osoby powinny usłyszeć w konfesjonale, że utrzymywanie takiej relacji jest grzechem i - jeśli się tego nie wyrzekną – nie mogą otrzymać rozgrzeszenia.
Jasne! Jest jednak problem postępowania z sumieniem niepokonalnie błędnym.
Co to znaczy: niepokonalnie?
To znaczy, że dana osoba dysponuje takim obszarem wiedzy, że według jej realnego rozeznania w danym momencie ona w sposób oczywisty sądzi, że coś nie jest grzechem, chociaż obiektywna norma moralna mówi co innego.
Co wtedy powinien zrobić spowiednik?
Powinien prowadzić do prawdy obiektywnej, aczkolwiek ocena już dokonanych czynów tej osoby będzie dużo bardziej złożona. Jeżeli ktoś nie jest w pełni świadomy, że coś jest złe, to stwierdzenie, że mamy do czynienia z grzechem jest o wiele trudniejsze. To może być czynnik, który sprawi przynajmniej, że nie ma grzechu ciężkiego.
Ale to dotyczy tylko czynów już dokonanych. Po wyjściu z konfesjonału taka osoba powinna mieć odpowiednią świadomość i każdy następny taki czyn będzie już grzechem ciężkim.
Jasne! Trzeba prowadzić do pełnej świadomości moralnej.
Myślę jednak, że ten numer powinien być czytany łącznie z następnym. Bo nr 301. stawia problem, a nr 302. próbuje go wyjaśniać i mówi, o co właściwie chodzi.
To o co chodzi?
Cytuję: „Poczytalność i odpowiedzialność za działanie mogą zostać zmniejszone, a nawet zniesione, na skutek niewiedzy, nieuwagi, przymusu, strachu, przyzwyczajeń, nieopanowanych uczuć oraz innych czynników psychicznych lub społecznych”.
Ta uwaga pokazuje z jednej strony, że norma moralna jest obiektywna, że coś jest dobre albo złe, ale jest też uwarunkowanie podmiotowe osoby, która popełnia dany czyn.
O jakie sytuacje może chodzić w kontekście związków „nieregularnych”? Przymus – wiadomo. Ale np. strach?
Jeśli jest silny lęk, że jak nie będzie współżycia, to on /ona mnie zostawi…
Zostawi, czyli zakończy „nieregularny” związek. To chyba nie jest złe rozwiązanie.
Często relacja seksualna jest w pewnym kontekście, np. ekonomicznym czy społecznym. Można więc wywołać u kogoś pewne formy lęku.
A przyzwyczajenie? O jakie sytuacje może tu chodzić? Czy np. chodzi o sytuacje typu: „Przyzwyczaiłam się do życia w takim związku”?
Tak. Albo np.: „Przyzwyczaiłam się do tego, że w moim środowisku jest to traktowane jako coś normalnego, dobrego, oczywistego.” Czasem nawet ktoś uważa, że jest dobrym chrześcijaninem, żyjąc w takim związku. Mówi: „Kochamy się, jesteśmy sobie wierni, więc to jest dobre”.
I znów: rolą spowiednika jest uświadomienie, że jest to jednak sytuacja grzechu.
Oczywiście. Tyle, że papież pokazuje, że ocena, czy mamy do czynienia z grzechem śmiertelnym, jest o wiele bardziej skomplikowana. Żeby przejść od kategorii obiektywnej, jaką jest stwierdzenie, że coś jest „poważnym nieuporządkowaniem moralnym” (takiego określenia używa Jan Paweł II w „Veritatis splendor”) do kategorii subiektywnej, czyli stwierdzenia, że coś jest grzechem ciężkim, trzeba jeszcze sprawdzić uwarunkowania podmiotowe. Jak pokazuje Franciszek, mogą one być bardzo skomplikowane w różnych sytuacjach psychologicznych i społecznych. Myślę, że papież chce to pokazać, żeby nie sprowadzać wszystkich sytuacji do jednego mianownika.
Zawsze możliwe są dwa modele oceny danej sytuacji w konfesjonale. Pierwszy jest taki: przesłanką większą jest norma, przesłanką mniejszą jest konkretny czyn czy jego opis - i z tego wynika jakiś wniosek. Natomiast dokumenty Kościoła wcześniejsze niż AL proponują inny model: bardzo dokładny, uwzględniający różne okoliczności opis czynu i dopiero potem skonfrontowanie go z normą. Czyli spojrzenie na wszystkie możliwe okoliczności: psychologiczne, społeczne, aby dobrze zrozumieć, a nie tylko prosto aplikować normę do danego czynu.
I pod tym względem nie ma zmiany w podejściu Kościoła do par niesakramentalnych.
Tak, papież to tylko przypomina. To nie jest nowość. Ale przypomina i akcentuje, że potrzeba bardzo silnego dostrzeżenia konkretnego człowieka w konkretnej sytuacji, zwłaszcza w sytuacji rozeznania moralnego. Bo norma ogólna jest jasna, ale uwarunkowania podmiotowe mogą być bardzo skomplikowane.
Ja jako „liniowy” spowiednik nie mogę patrzeć tylko pod kątem prostego aplikowania normy. Muszę spróbować rozeznać sytuację egzystencjalną tego człowieka, żeby mu pokazać drogę do najlepszej realizacji normy.