W środkowych Chinach na polecenie władz zniszczono dwie świątynie protestanckie. W trakcie tych działań spychacz zabił żonę miejscowego pastora, który próbował powstrzymać brygadę rozbiórkową.
O zdarzeniu, do którego doszło 14 kwietnia, poinformowała 28 bm. latynoska agencja katolicka ACI.
Agencja podała, że dwaj robotnicy, którzy burzyli kościół, specjalnie zepchnęli Ding Cumei i jej męża Li Jiangonga do wykopu, aby ich tam żywcem zakopać. Mężczyzna zdołał uciec, ale jego żonie to się nie udało i zginęła na miejscu.
Burzeniem obiektu zajmowała się specjalną spółka, działająca na zlecenie partii komunistycznej. Według broniącej praw człowieka emigracyjnej chrześcijańskiej organizacji pozarządowej China Aid, bezpośrednim powodem rozebrania kościoła była chęć jednego z miejscowych dygnitarzy przejęcia na własność ziemi, na której stał obiekt.
Przewodniczący organizacji China Aid powiedział ACI, że chrześcijaństwo w Chinach stało się „głównym celem” w polityce kulturalnej i jest obecnie uważane za „zagrożenie polityki i bezpieczeństwa reżymu”. Zwrócił przy tym uwagę, że położenie chrześcijan w tym kraju pogorszyło się za obecnego prezydenta Xi Jinpinga, który objął władzę w 2013 i określił obecną sytuację jako „nową rewolucję kulturalną”.
Za rządów poprzednich szefów państwa – Jiang Zemina i Hu Jintao „oficjalnie chrześcijaństwo nie było uważane otwarcie za zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego”. Wtedy podejrzliwość i represje władz skupiały się na Kościołach niezarejestrowanych, zarówno protestanckich, jak i katolickim, obecnie zaś również wspólnoty zarejestrowane, „oficjalne” napotykają coraz większe utrudnienia i prześladowania.
Zdaniem amerykańskiego badacza Thomasa D. Williamsa ok. 6 mln obywateli Chin należy do Kościoła katolickiego nieuznawanego i niekontrolowanego przez reżym komunistyczny, który nie uznaje prawa Watykanu do mianowania biskupów.
Księża tego Kościoła „podziemnego” zwykle odprawiają Msze w domach i odrzucają dążenia władz do kontrolowania wiernych, często trafiają do więzień i są torturowani w ramach tzw. programów „reedukacyjnych” a nierzadko po prostu „znikają”. Tylko w kwietniu br. „zniknęło” co najmniej pięciu takich kapłanów, a szóstego znaleziono martwego.