Sondaż pokazuje, że tylko co trzeci Niemiec na serio traktuje zobowiązania członka NATO.
Niemcy - podobnie jak Polska - są członkami Sojuszu Północnoatlantyckiego, czyli NATO. Z tego faktu wynika zobowiązanie do udzielenia pomocy militarnej w razie agresji na innego członka paktu. Czy Niemcy traktują to zobowiązanie poważnie?
Zapytała o to Fundacja Bertelsmanna, która przeprowadziła w ostatnim czasie sondaż dotyczący relacji niemiecko-rosyjskich. Niemców zapytano o ich stosunek do wysłania niemieckich żołnierzy na pomoc Polsce lub republikom bałtyckim w razie rosyjskiego ataku na te kraje. Jakie były odpowiedzi?
Aż 57 proc. badanych nie popiera wysyłania niemieckiej armii na pomoc zaatakowanym krajom. Kolejne 12 proc. wybrało odpowiedź "trudno powiedzieć". Poważnie zobowiązania sojusznicze traktuje mniej niż co trzeci ankietowany - zaledwie 31 proc. respondentów.
Oczywiście decyzję o wysłaniu wojska na zagraniczna misję podejmują władze danego państwa. Pytanie czy silna niechęć niemieckiego społeczeństwa do wysyłania swoich żołnierzy za granicę nie będzie miała wpływu na tę decyzję, gdyby doszło do sytuacji, w której trzeba ją podjąć?
W kontekście takich badań warto postawić sobie pytanie: jaką wartość mają deklaracje sojuszników dotyczące obrony Polski przed ewentualną agresją? I czy jako państwo możemy sobie pozwolić, by bezpieczeństwo Polski opierać wyłącznie na tych deklaracjach? Zawsze to miło usłyszeć z ust Baracka Obamy lub innych przywódców, że gwarantują nasze bezpieczeństwo. Ale dlaczego wobec tego najsilniejsze kraje NATO (a Niemcy szczególnie) tak bardzo opierają się przed stworzeniem stałych baz sojuszu w Polsce? Doskonale znamy nad Wisłą sojusze i gwarancje, które kończyły się na słownych deklaracjach lub fikcyjnym wypowiedzeniu wojny naszemu agresorowi. Do dziś nie usłyszeliśmy z tego powodu prostego "przepraszam".
Realnym potwierdzeniem deklaracji sojuszniczych jest wzmacnianie zewnętrznych granic sojuszu. Gładkie słowa nie mają wielkiego znaczenia, gdyby doszło do prawdziwej wojny. Wkrótce, w czasie lipcowego szczytu NATO w Warszawie, przekonamy się czy przywódcy państw sojuszniczych chcą zaoferować nam cokolwiek więcej niż poklepywanie po plecach i mówienie, że będzie dobrze.