Stowarzyszenie Przewoźników do Morskiego Oka protestuje przeciwko obrazowi koni pokazanemu w telewizji TVN 26 kwietnia. Do naszej redakcji trafiło oświadczenie Andrzeja Mąki, prezesa stowarzyszenia.
Program o koniach z Morskiego Oka ukazał się w programie "Superwizjer" w telewizji TVN 26 kwietnia. Widzowie mogli się z niego dowiedzieć, że konie wożące turystów do Morskiego Oka są przeciążone, chore i źle traktowane. Powołując się na śledztwo przeprowadzone przez przedstawicieli Międzynarodowego Ruchu na Rzecz Zwierząt "VIVA!", dziennikarze przekonują też, że spośród zwierząt wycofanych z pracy na drodze do Morskiego Oka i mających spędzać "emeryturę" w gospodarstwach agroturystycznych, żywy i w dobrym stanie jest tylko jeden.
Na te zarzuty odpowiada w specjalnym oświadczeniu prezes Mąka.
"W pierwszych dniach kwietnia otrzymaliśmy informację, że osoby, które zakupiły konie od członków Stowarzyszenia Przewoźników do Morskiego Oka, są nękane wizytami i telefonami przez dziennikarzy TVN oraz przedstawicieli organizacji prozwierzęcych (również w osobie pani Anny Plaszczyk z organizacji VIVA!)" - pisze A. Mąka.
Podkreśla też, że spośród kilkudziesięciu osób, do których dotarli reporterzy "Superwizjera", ogromna większość chwaliła konie odkupione od fiakrów z Morskiego Oka. "Ale tego już nie pokazano w reportażu, którego przekaz był bardzo wyraźny i trudno nie odnieść wrażenia, że powstał on na zlecenie. Pokazano natomiast rozmowy z sąsiadami i rodziną osoby, która rzekomo miała kupić konia, ale nie z samym zainteresowanym" - zauważa A. Mąka.
Jak podkreśla, w reportażu wykorzystano również archiwalne nagrania, chwytające za serca zbliżenia i materiały, którymi wciąż posługują się organizacja prozwierzęce.
Dziennikarze TVN w nagraniu prezentują również rozmowę z Janem Czernikiem. "W opinii Stowarzyszenia Przewoźników do Morskiego Oka pan Jan Czernik nie jest wiarygodny, a jego osoba nie jest w żaden sposób reprezentatywna dla mieszkańców Bukowiny Tatrzańskiej i przewoźników. Jan Czernik na różne sposoby stara się o ponowne świadczenie usług na trasie do Morskiego Oka, jednak w naszej opinii jego obecność tam mogłaby być zagrożeniem dla licznej grupy turystów podążających każdego dnia w ten piękny zakątek Tatr" - uważa A. Mąka i dodaje, że J. Czernik nigdy nie był członkiem Stowarzyszenia Przewoźników do Morskiego Oka i nigdy nim nie zostanie. Świadczył wprawdzie usługi transportowe na trasie Palenica-Włosienica, ale stracił licencję za rażące naruszenia regulaminu.
Sprawa transportu konnego do Morskiego Oka powraca co jakiś czas. TPN testował m.in. wprowadzenie transportu meleksami zamiast końmi lub wymiennie ze zwierzętami.
- Proszę pamiętać o jednym: koń w kulturze podhalańskiej zawsze był traktowany z godnością i szacunkiem. Wystarczy przyjrzeć się zwierzętom i zobaczyć, że są zadbane. Jaki miałby interes fiakier, aby zamęczyć konia? To dla wielu górali z Bukowiny Tatrzańskiej i okolic sposób na utrzymywanie swoich rodzin - podkreśla dr Stanisława Trebunia-Staszel, członek Związku Podhalan i pracownik naukowy Uniwersytetu Jagiellońskiego.