W Starym Grodkowie trwają poszukiwania i ekshumacja szczątków żołnierzy z oddziału H. Flamego "Bartka", podstępem zwabionych na Opolszczyznę i zamordowanych w 1946 r. przez UB.
Każde stanowisko, gdzie zostają odnalezione szczątki, położenie i stan kości jest dokładnie opisywane Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość Wśród wolontariuszy są m.in. działacze ze Stowarzyszenia Patriotycznego z Kędzierzyna-Koźla i kibice Chemika Kędzierzyn. Chcąc pomagać w pracach, zorganizowali się, by codziennie kilka osób - uczniów, dorosłych - mogło przyjechać do Starego Grodkowa.
- Niedaleko nas jest Barut, gdzie też chcielibyśmy brać udział w poszukiwaniach. Tam właśnie rok temu nawiązaliśmy współpracę z prof. Szwagrzykiem. Jesteśmy też wolontariuszami Fundacji Niezłomni, która działa na rzecz poszukiwania żołnierzy wyklętych. To zaszczyt tu być, pomagać. Przekopujemy podłoże, przepłukujemy ziemię w poszukiwaniu np. zębów, małych kostek. Najważniejsze, by odnaleźć wszystkich tu zamordowanych - mówią Krzysztof Tyliszczak i Mariusz Strycharczuk z Kędzierzyna-Koźla.
W trakcie prac na obszarze poszukiwań co chwilę pojawiają się goście - to miejscowi chcący wesprzeć ekipę choćby herbatą czy jakimiś specjałami, to poszukiwacze pamiątek z czasów II wojny i powojennych informujący o swoich odkryciach, to ktoś z rodzin partyzantów szukający szczątków bliskich.
Aleksandra Moroń, córka żołnierza z oddziału "Bartka", czytała teksty śpiewanych przez partyzantów żołnierzy z maszynopisu, który dostała od ciotki Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość Jedną z nich jest Aleksandra Moroń, córka st. sierż. Tadeusza Przewoźnika „Kuby”, dowódcy plutonu ochrony sztabu Henryka Flamego „Bartka”, bratanica zastępcy kpt. H. Flamego, Jana Przewoźnika „Rysia”. Przyjechała do Starego Grodkowa razem z innymi przedstawicielami Związku Narodowych Sił Zbrojnych Okręgu Śląsko-Cieszyńskiego specjalnie po to, by złożyć hołd pomordowanym w tym miejscu żołnierzom, w tym swojemu wujkowi. Wzruszona oglądała miejsca, gdzie z delikatnie odsuwanej przed ekipę ziemi wyłaniały się czaszki i inne kości kolejnych osób. Porównywała odnalezionego orzełka z tym na oryginalnej czapce, którą miała po swoim ojcu, opowiadała, jak to się stało, że on przeżył, choć też należał do oddziału „Bartka”.
Niespodziewanym akcentem okazało się zaproszenie prof. Szwagrzyka do honorowego członkostwa ZNSZ. - Jesteśmy pełni szacunku i podziwu dla tego, co robi pan profesor, stąd ta inicjatywa - mówi Aleksandra Moroń, pomysłodawczyni i działaczka związku. Prof. Krzysztof Szwagrzyk członkostwo przyjął, zapewniając, że nadal będzie działał w kierunku odnalezienia szczątków niezłomnych.
Orzełki - właśnie znaleziony i z oryginalnej czapki st. sierż. Tadeusza Przewoźnika "Kuby" były identyczne Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość W piątek 1 kwietnia w kościele w pobliskiej Chróścinie Nyskiej odprawiono Mszę św. w intencji odnalezionych żołnierzy NSZ ze zgrupowania kpt. Henryka Flamego „Bartka”. Przyjechali na nią, nawet z daleka, bliscy pomordowanych, dotarli miejscowi. Po Eucharystii wszyscy udali się na teren prac, by pomodlić się w miejscu śmierci niezłomnych i poświęcić ziemię, w której spoczywają.
Prace nadal trwają. - Na razie, odkrywając jedynie pierwszy poziom, odnaleźliśmy szczątki 18 osób i kopiemy dalej. Ile to jeszcze potrwa i czy znajdziemy kolejnych na drugim czy trzecim poziomie - trudno teraz szacować. Będziemy tu tyle, ile będzie trzeba; póki nie odnajdziemy wszystkich - podkreśla prof. Szwagrzyk.
Później teren zostanie wyrównany, a miejsce upamiętnione. Same szczątki, po zbadaniu i zidentyfikowaniu, zostaną pochowane - zabrane przez rodziny bądź złożone na innym, godnym ich cmentarzu.
Więcej o poszukiwaniach w Starym Grodkowie w najbliższym wydaniu "Gościa Opolskiego" (nr 15/2016).