Jako księża umiemy być razem zadaniowo, w duszpasterstwie. Trzeba też umieć zejść na zwykły ludzki poziom braterskich relacji - usłyszeli wikariusze podczas dnia skupienia w Skrzatuszu.
"Odnaleźć Samarytanina" - pod takim hasłem na swoim dniu skupienia spotkali się w Skrzatuszu księża wikariusze z diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej.
W spotkaniu 2 kwietnia uczestniczyło ok. 100 kapłanów. Podobnie jak dwa dni wcześniej do proboszczów, konferencje głosił im ks. Damian Stachowiak, rektor Wyższego Seminarium Duchownego Księży Zmartwychwstańców w Krakowie.
- W Roku Miłosierdzia każdy z kapłanów musi odnaleźć w swoim życiu Jezusa jako dobrego Samarytanina, który opatruje nasze rany. Jezus w Roku Miłosierdzia przychodzi także, a może i przede wszystkim, do nas, kapłanów - mówił ks. Stachowiak, odwołując się do ewangelicznej przypowieści.
- Służąc miłosierdziem innym, musimy też odnaleźć siebie samych jako tego człowieka leżącego na drodze. My też mamy takie kawałki siebie, w których potrzebujemy, aby to Jezus się nad nimi pochylił. Jezus pochyla się nad nami kapłanami w Eucharystii i sakramencie pojednania, które przeżywamy także dla siebie - mówił duchowny.
Rektor seminarium zmartwychwstańców zwrócił też uwagę na konieczność budowania dobrych, ludzkich relacji między kapłanami. Wielu kapłanów przyznaje, że bez nich trudno jest owocnie przeżywać kapłaństwo, także w wymiarze samotności związanej z celibatem. Życie w ciągłym biegu, przeładowanie zadaniami sprawiają, że niejednokrotnie księża mieszkający razem, nie mają czasu spotkać się ze sobą i zwyczajnie porozmawiać.
- Odnaleźć Samarytanina to także odnaleźć brata kapłana. My też jesteśmy dla siebie nawzajem dobrymi Samarytanami. Wśród braci kapłanów trzeba mieć kogoś, kto staje przy mnie i towarzyszy mi w życiu, ocala mnie. Ja mam okazać bratu kapłanowi miłosierdzie, ale także potrzebuję sam tego miłosierdzia doświadczyć. Nie chodzi tu tylko o modlitwę za siebie nawzajem, ale o braterskie spotkanie, rozmowę. My często umiemy sobie towarzyszyć na poziomie posługi duszpasterskiej. Coś razem robimy dla Kościoła. Ale trzeba zejść na zwykły, ludzki poziom, tam, gdzie coś boli, gdzie trudno przeżywa się samotność, gdzie doznaje się wewnętrznych porażek - tłumaczył ks. Stachowiak.
Skrzatusz, 2 kwietnia. Msza św. pod przewodnictwem bp. Edwarda Dajczaka ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość Mszy św. podczas dnia skupienia przewodniczył bp Edward Dajczak. Obecny był także bp senior Tadeusz Werno.
Nawiązując do fragmentu z Dziejów Apostolskich, w którym Żydzi boją się podnieść rękę na Apostołów, ponieważ ci znajdują posłuch u wielu mieszkańców Jerozolimy, biskup zwrócił uwagę na rolę wspólnoty Kościoła w dobrym przeżywaniu kapłaństwa.
- Kiedy jesteśmy świadkami i Jezus przez nas dokonuje cudów posługi i przemiany ludzi, jesteśmy tą wspólnotą uczniów niejako chronieni. Uczeni w Piśmie nie mogli uczniom nic zrobić, bo bali się ludzi, pośród których oni posługiwali. Najbezpieczniejsi księża to ci, którzy są we wspólnocie, nie tylko w sensie parafii, ale także jakiejś grupy. Ci, którzy prowadzą wspólnoty, wiedzą, że są silni modlitwą i obecnością ich członków. Kiedy nie jesteśmy otoczeni świeckimi, wtedy łatwo nas odstrzelić. Posługa ludziom daje nam niezwykłą obronę - mówił bp Dajczak.
W dniach skupienia 31 marca i 2 kwietnia w Skrzatuszu wzięło udział ok. 300 księży z diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej.