Mateusz Pabian, 19-latek z Porąbki Uszewskiej, żył dla innych i kiedy zmarł w Światowym Dniu Transplantologii, oddał, co mógł, innym.
Mateusz, trzeba rozwieźć kalendarze strażackie. Mateusz był. Mateusz, teraz zaproszenia na walne. Mateusz był. Trzeba wysiec trawę koło remizy. Mateusz był wszędzie, angażował się we wszystko i na całego.
Zaraz po Pierwszej Komunii św. został ministrantem, potem lektorem, działał w młodzieżowej grupie apostolskiej, razem wystawiali jasełka, misterium męki Pańskiej, grał w piłkę, należał do Ochotniczej Straży Pożarnej w Porąbce Uszewskiej, gdzie mieszkał, tańczył w zespole folklorystycznym "Porąbcoki", zaangażowany był politycznie i społecznie.
Pod koniec 2014 roku wyrobił sobie plastikową kartę Klubu Dawca.pl i założył silikonową opaskę potencjalnego dawcy. Uparty i zasadniczy, a przy tym człowiek o złotym sercu. Na niego zawsze można było liczyć. - Taki z krwi i kości - powie o nim Marcin Lewandowski z tarnowskiej Ligii Debatanckiej.
25 października 2015 roku Mateusz zasiada w komisji wyborczej. Jej prace kończą się późno. - Mówił, że w domu był około 1 w nocy - wraca z bólem do tamtego czasu jego mama. W poniedziałek rano jadą razem do Brzeska.
O 6.00 Mateusz wsiada do autobusu do Krakowa. Kiedy dociera na miejsce, chce przebiec na drugą stronę ulicy. Zdążyć jeszcze przed zajęciami zostawić rzeczy na mieszkaniu. Nie widzi nadjeżdżającego tramwaju.
- Nie wiem, może był zmęczony... Chociaż z poprzednich wyborów, gdzie też był w komisji, w ogóle nie wrócił do domu, tylko z lokalu pojechał prosto do szkoły - pani Elżbieta próbuje jakoś dociec powodów śmierci syna, która po ludzku do ogarnięcia nie jest.
W szpitalu próbują Mateusza reanimować, dostaje wysoką dawkę adrenaliny. Nie udaje się. Lekarze stwierdzają śmierć mózgu. Zaczynają z rodziną rozmawiać o transplantacji, przypominając, że miał na sobie opaskę.
- Moja pierwsza myśl była taka, że nie chcę, żeby pobierano jego organy, ale mąż zwrócił mi uwagę, że to nie powinna być nasza decyzja, ale uszanowanie jego woli - mówi pani Elżbieta.
Mateusz oddaje wszystko, co się da: dwie nerki, wątrobę i trzustkę. Dzięki nim nowe życie otrzymały trzy inne osoby. Jedna z nich dostaje nerkę, druga nerkę i trzustkę, a trzecia wątrobę. Postawa Mateusza, przy poczuciu niebywałej straty i smutku, napawa bliskich dumą.
Więcej o Mateuszu - o tym, jak Górski powołał go do reprezentacji, o jego politycznym zaangażowaniu, które wypływało ze szczerej chęci naprawiania świata i złotym sercu - można przeczytać w bieżącym numerze papierowego wydania tarnowskiego "Gościa Niedzielnego".