- Polska szkoła filmowa dotykała historii żołnierzy wyklętych. Przedstawiała ją jednak z zupełnie innej perspektywy niż film Jerzego Zalewskiego. Cieszę się, że reżyser podjął świadomy dialog m.in. z Andrzejem Wajdą - mówi prof. Krzysztof Kornacki.
W kinie "Helios", na zaproszenie Radia Plus, 14 marca odbył się pokaz specjalny filmu "Historia Roja" w reż. J. Zalewskiego. Gościem honorowym spotkania był abp Sławoj Leszek Głódź, metropolita gdański.
Film opowiada historię Mieczysława Dziemieszkiewicza ps. "Rój", żołnierza Narodowych Sił Zbrojnych i Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. "Rój" w wieku 20 lat dostał zadanie stworzenia patrolu Pogotowia Akcji Specjalnej w powiecie ciechanowskim. Wraz ze swoimi podwładnymi brał udział w wielu brawurowych akcjach zbrojnych przeciwko KBW, UB i MO. Zginął w trakcie próby przedarcia się przez obławę 270 żołnierzy z 1 Brygady KBW i nieustalonej liczby funkcjonariuszy UB i MO.
Zdjęcia do filmu rozpoczęły się w 2009 roku. Trwały prawie rok. Później film utknął na etapie post produkcji, bo z finansowania wycofali się główni mecenasi. Ostatecznie, po kilku latach, reżyserowi udało się zdobyć potrzebne pieniądze.
Po seansie odbyła się dyskusja z udziałem krytyków filmowych i historyków, którą poprowadził Adam Hlebowicz, dyrektor Radia Plus w Gdańsku.
Prof. Krzysztof Kornacki, filmoznawca specjalizujący się w historii kina polskiego, zwrócił uwagę, że film J. Zalewskiego jest odpowiedzią na sposób przedstawiania żołnierzy niezłomnych przez polską szkołę filmową.
- Zarówno w "Popiele i diamencie", "Kanale" czy "Lotnej" A. Wajdy oraz innych filmach szkoły polskiej nakaz patriotyczny podejmowania akcji zbrojnych podziemia był podważany. Twórcy opowiadali o partyzantach, jednocześnie ich walkę przedstawiając jako absurdalną i pozbawioną sensu. Film J. Zalewskiego zupełnie inaczej ujmuje ten temat. "Rój" i jego koledzy wiedzą, po co i o co walczą - o honor, wolność oraz inne romantyczne ideały. Tego nie było w polskiej szkole filmowej podszytej nutą szyderstwa, ironii, niechęci wobec patriotycznego kodu. Dobrze się stało, że J. Zalewski zrobił ten film, by pokazać inne spojrzenie na młodych ludzi, którzy po 1945 roku mieli odwagę sięgnąć po broń.
- Jako historyk oczekiwałem teatru faktu, a otrzymałem obraz częściowo poetycki. Film w wielu elementach jest bardzo wiernie zrekonstruowany, opowiada o wydarzeniach, które rzeczywiście miały miejsce. Jednocześnie "Historia Roja" jest swojego rodzaju przenośnią i poezją. Mam wątpliwość, czy osoba, która nie zna historii, odróżni fikcję od prawdy. Boję się, że ten film może zachwiać proporcje - mówił prof. Piotr Niwiński, historyk i politolog z Uniwersytetu Gdańskiego zajmujący się tematyką żołnierzy niezłomnych.
Gościem honorowym spotkania był abp Sławoj Leszek Głódź, metropolita gdański Jan Hlebowicz /Foto Gość - Również mam mieszane uczucia. Są w filmie momenty bardzo dobre i takie, które budzą wątpliwości widza. To, co szczególnie mnie ujęło, to bardzo prawdziwie ukazana walka Dawida z Goliatem. Dostrzegam w tym filmie wszystkie etapy walki żołnierzy niezłomnych. Począwszy od 1945 roku, kiedy partyzantka jest jeszcze silna i zorganizowana, po początek lat 50., kiedy widać wśród żołnierzy zmęczenie, podważanie dokonanego wyboru i bezsilność. Zabrakło mi w filmie ukazania zaangażowania i wsparcia ludności cywilnej, bez której oddziały partyzanckie nie miałyby szans funkcjonować tak długo, jak choćby miało to miejsce w przypadku oddziału "Roja" - dodaje Marzena Kruk, historyk, naczelnik pionu archiwalnego gdańskiego oddziału IPN.
W dyskusji głos zabrał także abp Głódź. - Dobrze, że ten film powstał. Chwała reżyserowi oraz całej ekipie, którzy wydobyli z filmowego niebytu temat żołnierzy wyklętych. Polscy bohaterowie, przez lata szykanowani, są obecnie przywracani do życia. Obraz J. Zalewskiego jest ważną częścią tego procesu - podkreślił metropolita gdański.