Ponad 65 tys. osób podpisało petycję w obronie ks. Oliviera Ndjimbi-Tshiende.
Informacja o rezygnacji pochodzącego z Kongo księdza Oliviera Ndjimbi-Tshiende, proboszcza w Zorneding, miejscowości na przedmieściach Monachium, spowodowała wielką dyskusję o tej sprawie oraz spontaniczne akcje w obronie szykanowanego kapłana.
Proboszcz wszedł w konflikt z szefową miejscowego koła bawarskiej CSU Sylvią Boher, która nazwała napływ imigrantów „inwazją" i zarzuciła niemieckim władzom, że bardziej troszczą się o uchodźców z całego świata niż o własnych obywateli. Ksiądz przypomniał, że jej poglądy nie są zgodne z nauczaniem Kościoła, za co spotkały go obraźliwe epitety z ust lokalnych działaczy CSU oraz negatywne komentarze w Internecie. Kiedy dostał list grożący mu, że „pojedzie do Auschwitz”, ogłosił, że od 1 kwietnia rezygnuje z pełnienia urzędu proboszcza w tej parafii.
Kuria Metropolitalna w Monachium przyjęła tę informację z ubolewaniem, ale nie zachęcała księdza, aby pozostał w swej parafii, szanując – jak napisano w oświadczeniu – jego osobistą decyzję.
Za proboszczem jednak murem stanęli katolicy z całych Niemiec. Petycję w Internecie pod hasłem „Nasz proboszcz powinien w Zorneding pozostać” (Unser pfarrer soll in Zorneding bleiben), którą zainicjowała Julia Peters-Klopp, jedna z parafianek w Zorneding, po trzech dniach podpisało ponad 65 tys. osób. Stanowczo stanowisko w tej sprawie zajął także biskup Berlina abp Heiner Koch, który stwierdził, że Kościół w Niemczech nie może być obojętny wobec takich przypadków, ale powinien zabrać głos, przeciwstawiając się fali nienawiści rasowej oraz niechęci do cudzoziemców i uchodźców. W przeciwnym razie, przestrzegał biskup Berlina, społeczeństwo będzie wychowywane w poczuciu, że należy zwalczać „nowego wroga”, który przybywa do Niemiec wraz z uchodźcami i migrantami oraz wszystkich tych, którzy się z uchodźcami solidaryzują. Stanowczych działań władz przeciwko organizacjom odpowiadającym za bezkarne szerzenie nienawiści rasowej domaga się także abp Ludwig Schick z Bambergu. Podkreślił, że obecność kapłanów cudzoziemców, pochodzących często z Afryki, ale także z Polski, jest czynnikiem umożliwiającym normalne funkcjonowanie Kościołowi katolickiemu w Niemczech, który od lat boryka się z brakiem własnych powołań kapłańskich. W chwili obecnej, powiedział abp Schick, w Niemczech pracuje 1300 kapłanów cudzoziemców i im wszystkim należą się słowa wdzięczności, a nie rasistowskie obelgi.