Królowały piernikowe serca, ale nie zabrakło również innych smakołyków i wyrobów artystycznych. W mieście nad Regą trwają świdwińskie Kaziuki Wileńskie.
Od 24 lat działający w Świdwinie Miłośnicy Wilna i byłych Kresów Wschodnich zapraszają mieszkańców miasta i okolic na jarmark, który przywołuje wspomnienie o mieście ich rodziców i dziadków. Impreza bowiem jest organizowana na wzór wileńskiego jarmarku, który corocznie odbywa się 4 marca - w dniu św. Kazimierza, patrona Litwy. W tym roku potrwa 3 dni, które wypełnią spotkania, występy artystyczne i - oczywiście - wspomnienia.
W Świdwinie działają dwa towarzystwa kresowe - wileńskie i lwowskie. Świdwińscy Kresowiacy aktywnie uczestniczą w życiu miasta, podtrzymując wśród młodszych pokoleń pamięć o dawnych ziemiach wileńskich.
Miłośnicy Wilna, organizując pierwsze Kaziuki w 1992 r., chcieli podzielić się klimatem, który zapamiętali z dzieciństwa.
- Jest barwnie, odpustowo i chociaż trochę Wilna udaje nam się przenieść tutaj. Wiele osób starszych przychodzi na nasze kaziukowe spotkania po to, żeby poczuć coś bliskiego. Dla jednych to okazja do poznania czegoś nowego, dla innych - do przypomnienia sobie o czymś, co wciąż jest dla nich ważne. Dla nich to, co we wspomnieniach, jest zawsze barwniejsze i wyraźniejsze, ale także czystsze, bo niesplamione polityką, zagmatwaną historią. Pamiętamy też innych ludzi, tworzyliśmy tam wielką rodzinę. To zachowało się wśród starszego pokolenia. Kiedy byłam w zeszłym roku na Litwie, polskie drzwi wciąż stały otworem przed gośćmi, wiele było życzliwości. Nasza przeszłość była biedna i trudna, ale serdeczniejsza, życzliwsza dla drugiego człowieka. Dlatego tak chętnie wracamy do tamtych czasów - wyjaśnia Anna Teresińska, prezes świdwińskich Kresowiaków.
W tym roku na jarmarku zabrakło wystawców z prawdziwą kuchnią kresową, nie zabrakło natomiast pierników - charakterystycznego elementu kaziukowego święta. - Receptury nie zdradzę, ale mogę powiedzieć, że cały sekret tkwi w miodzie i... sercu - przyznaje ze śmiechem pani Jagoda, wystawca z Podlasia, która przepis na pierniki przechowuje jak rodzinny skarb. Oczywiście, przywieziony z Kresów.
Gościem tegorocznych Kaziuków jest Romuald Mieczkowski, poeta, redaktor „Znad Wilii” i współzałożyciel Związku Polaków na Litwie. Świdwinianie mieli okazję spotkać się z nim w sali Rycerskiej zamku. Przywiózł pozdrowienia z Wilna, z miejsca, skąd piękna tradycja odpustów na św. Kazimierza pochodzi, i - jak zapewnia - zawiezie na Kresy opowieść o tym, co przeżył w Świdwinie.
- To pokolenie, które przyjechało tutaj jako dzieci, ma poczucie, że coś bezpowrotnie straciło. Takie spotkania są jak powrót do korzeni, ale i do dzieciństwa. Także do wielowiekowej tradycji kaziukowych targów. Za sprawą ludzi, którzy przyjechali na te tereny, ona trwa i tutaj. Dla Polaków takich jak ja, urodzonych poza granicami kraju, to z kolei rodzaj łączności z naszymi rodakami i ojczyzną. Ta tęsknota jest po obu stronach. Dobrze, że są następcy tych tradycji. Polacy na Litwie są żywą tkanką, mają swoje organizacje, swoje zespoły, swoich artystów. Dzisiaj między Polską a Litwą nie ma granic, podróże są łatwiejsze i krótsze. Dzięki takim świętom, które odbywają się także w innych miastach, wilianie mogą opowiadać, jak żyją, co tworzą - mówi R. Mieczkowski.
Sam, mieszkając zarówno w Wilnie, jak i w Warszawie, podróżuje często między Polska a Litwą. - Organizuję imprezy, które nas łączą. Współpracuję na co dzień z Mazowieckim Instytutem Kultury, jestem wydawcą i redaktorem, wchodzę do innych organizacji i widzę, jakie korzyści to przynosi. Dzisiaj nie ma co narzekać na historię, tylko trzeba konkretnie się spotykać, rozmawiać i działać. Zapraszamy kolejne pokolenia wilniuków urodzone tu, w Polsce, do nas na festiwal „Maj nad Wilią”, który organizuję. W tym roku wydaję też książkę młodemu autorowi, który jest z trzeciego pokolenia mieszkającego w Polsce. Takich przykładów, gdzie wnukowie szukają swoich korzeni w Wilnie, znam bardzo wiele. Jak mawiał mój wielki rodak Tadeusz Konwicki, „trzeba być skądś”, a my jesteśmy z Wilna. I jesteśmy z tego bardzo dumni - dodaje.
Świdwińskie Kaziuki od 7 lat mają także dodatkową atrakcję - zjazd Kazimier i Kazimierzy, którym licznie zebrani uczestnicy jarmarku odśpiewali gromkie imieninowe „Sto lat!”. Wcześniej strzałem z hakownicy sygnał do oficjalnego rozpoczęcia 24. edycji jarmarku dał burmistrz Świdwina Jan Owsiak.
Także jutro od rana w Świdwińskiej Hali Targowej czynne będą stoiska z pracami twórców ludowych, ozdobami wielkanocnymi oraz smakołykami. Handel umilać będą występy miejscowych zespołów artystycznych.
Kaziuki zakończą się w niedzielę uroczystą Mszą św. o godz. 10.30 w kościele Mariackim w intencji Polaków na Kresach i Kresowian na ziemi świdwińskiej.