Ulicami Koszalina 1 marca po raz pierwszy przeszedł Marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Wzięło w nim udział ponad 300 osób.
Marsz poprzedziła Msza św. w kościele pw. Ducha Świętego. Wielu uczestników marszu zdecydowało się rozpocząć upamiętnienie bohaterów narodowych modlitwą.
Ewangelia, która odczytywana była podczas Eucharystii, zgodnie z tym, co przewiduje liturgia na wtorek drugiego tygodnia Wielkiego Postu, mówiła o konieczności przebaczania. Pytanie Piotra: "Czy aż siedem razy?", było dla niektórych trudnym wyzwaniem.
Jeden z byłych żołnierzy Armii Krajowej, na pytanie, czy modli się czasami za swoich katów, reaguje ciszą. - W Roku Miłosierdzia proszę, żeby Bóg zlitował się także nad oprawcami. Trzeba się za nich modlić - przyznaje inna uczestniczka uroczystości, Teodozja Mazur.
W Marszu wzięli udział przedstawiciele różnych środowisk. Byli np. członkowie Obozu Narodowo Radykalnego, przedstawiciele kibiców "Gwardii", harcerze, kombatanci ze Światowego Związku Żołnierzy AK, klerycy Wyższego Seminarium Duchownego, członkowie grup rekonstrukcyjnych, reprezentanci niektórych szkół czy partii politycznych, a także zwykli mieszkańcy miasta i okolic.
- Uważam, że pamięć o Żołnierzach Wyklętych jest czymś bardzo ważnym. To są nasi bohaterowie narodowi, a ich sylwetki były nie tylko spychane w niepamięć, ale także opluwane. Dzisiaj odkłamanie tej historii wymaga sporego wysiłku. Wciąż są ataki na pamięć o nich. Na marszach KOD widziałem transparenty z napisem: "Żołnierze przeklęci" - mówi Jan Kazimierz Adamczyk, jeden ze współorganizatorów wydarzenia.
- Świadomość historyczna wśród Polaków jest wciąż niska. Na szczęście coraz więcej młodych ludzi interesuje się tymi tematami. Kiedyś ikoną dla młodzieży był Che Guevara, dzisiaj coraz więcej młodzieży chodzi w koszulkach z żołnierzami wyklętymi. Można nawet mówić o swego rodzaju modzie. W sumie należy się cieszyć, że jest taka moda. Co się stało? W dorosłość wchodzą pokolenia, które już nie były poddane propagandzie komunizmu. Bezinteresowne poświęcenie, do którego gotowi byli ci bohaterowie, jest pociągające, staje się wzorem - mówi mężczyzna.
Jak Kazimierz Adamczyk zastanawia się także nad wnioskami, jakie współcześni Polacy mogą wyciągnąć z historii Żołnierzy Wyklętych: - Nie mieli szans na zwycięstwo, ale racja moralna była po ich stronie. To prawda, jednak trzeba sobie dzisiaj postawić pytanie, czy sama racja moralna wystarczy, do tego, żeby walczyć? Może trzeba budować także siłę zewnętrzną? Musimy uczyć się z historii. Jeśli chcemy, aby Polska była silna, nie wystarczy racja moralna, choć jest oczywiście ważna. Nie wygramy na arenie międzynarodowej, jeśli będziemy po prostu słabi jako państwo.
Przed kościołem, z biało-czerwoną flagą w ręku, ubrany w bluzkę z symbolami Powstania Warszawskiego, stoi Mateusz Kostecki, uczeń pierwszej klasy technikum.
- Jestem tu dzisiaj z czystej potrzeby serca. Dla mnie ci ludzie to wzory do naśladowania. Oni oddali wszystko dla ojczyzny, coś sobą reprezentowali, w odróżnieniu od niektórych współczesnych idoli występujących na scenach. Dla mnie to Żołnierze Wyklęci są idolami, a najbardziej rotmistrz Pilecki. Czy byłbym zdolny do takiej ofiary? Mówi się łatwo. Ale w życiu codziennym nieraz trzeba wiele dać i wtedy przychodzą na myśl ci ludzie. Pamiętam, kiedy mój kolega zachorował na białaczkę i wtedy dłużej niż dobę zbierałem dla niego pieniądze na leczenie. Było to jakieś poświęcenie. Najgorsze jest to, że wielu moich rówieśników po prostu nie zna historii. Nie wiedzą kim byli ci bohaterowie. W szkole też mało się o tym wspomina - mówi chłopak.
Sami kombatanci, którzy też wzięli udział w marszu, nie kryli radości i dumy z obchodów ku czci ich kolegów, towarzyszy broni.
- Byłem w Armii Krajowej w 3. Brygadzie na Wileńszczyźnie. Rok czasu spędziłem w więzieniu NKWD, pół roku w więzieniu UB w Gdańsku. W sowieckim więzieniu w dwuosobowej celi siedziało nas ze 40. Co tydzień były jakieś wyroki śmierci. W więzieniu UB siedziałem za szpiegostwo - śmieje się Zbigniew Perzyński, prezes koszalińskiego oddziału Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej.
Swoje zadowolenie z obchodów ku czci bohaterów narodowych kwituje jednak gorzką konkluzją: - Cieszę się, choć to wszystko za późno. Zostały nas niedobitki.
Marsz przeszedł ulicami Koszalina od kościoła pw. Ducha Świętego do pomnika rotmistrza Pileckiego.