Wicepremier i minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin spotkał się 28 lutego w Krakowie z przedstawicielami środowiska kupieckiego.
Dyskusja dotyczyła planowanego podatku od sprzedaży detalicznej - jego wersję, zaproponowaną przez ministerstwo finansów, oprotestowali właśnie handlowcy.
Minister Gowin przyznał, że kolejnego projektu, który mógłby trafić do konsultacji społecznych, można się spodziewać za tydzień lub dwa. Na razie ministerstwo finansów negocjuje z Komisją Europejską możliwość wprowadzenia progresywnej stawki podatku (uzależnionej od obrotów przedsiębiorstwa).
- Obroty w handlu są olbrzymie, a skala płaconych podatków - minimalna - mówił Jarosław Gowin. - W największym stopniu to unikanie podatków dotyczy właśnie sklepów wielkopowierzchniowych, należących w ogromnej większości do sieci międzynarodowych. Po pierwsze, nie chcemy dłużej tolerować sytuacji grabienia Polski przez zagraniczny kapitał. Po drugie, uważamy, że obowiązkiem każdego rządu jest stanie na straży interesu kapitału narodowego i własnych przedsiębiorców - zapewnił.
Jak dodał, wprowadzane regulacje mają zapewnić polskim kupcom równe szanse w starciu z dużymi, zagranicznymi sieciami handlowymi.
Wymienił przy tym cztery rozwiązania, które jego zdaniem powinny się znaleźć w projekcie nowego podatku. Chodzi m.in. o wprowadzenie definicji, w myśl której o franszyzie będzie mowa tylko wtedy, gdy franczyzobiorca jest powiązany kapitałowo z fraczyzodawcą. Ponadto wśród zapisów o podatku od sprzedaży miałaby się znaleźć wyższa kwota wolna od podatku (min. Gowin przekonywał, że powinno to być 50 mln euro obrotu), rezygnacja z wyższej stawki od obrotów osiągniętych w soboty (rozwiązanie podnoszące stawkę od obrotów niedzielnych miałoby pozostać bez zmian) oraz możliwość odliczenia podatku obrotowego od CIT.
Poseł Michał Cieślak, który również brał udział w spotkaniu z małopolskimi kupcami, zaprezentował natomiast rozwiązanie, które miałoby promować firmy zaopatrujące się w produkty na lokalnym rynku. Miałoby ono zastąpić progresywną stawkę podatku, jeśli zostanie ona zakwestionowana przez Komisję Europejską. Chodzi o możliwość obniżenia podatku obrotowego dla firm, które wykażą, że określona ilość produktów (30-40 proc.) została zakupiona w powiecie, w którym znajduje się konkretny punkt handlowy lub w jednym z powiatów sąsiednich.
W dyskusji w krakowskim klubie "Pod Jaszczurami" kupcy przekonywali jednak, że na razie projekt podatku mającego poprawić ich sytuację przynosi efekt dokładnie odwrotny.
- Mija już czwarty miesiąc, gdy nie wiemy, gdzie wylądujemy - mówił Kazimierz Mars z firmy Lewiatan Małopolska. - Musicie sobie panowie zdać sprawę, że jesteśmy sparaliżowani działaniami tego rządu, który powiedział, że chce nam pomóc - podkreślał.