- Kiedy wyjeżdża się na misje, trzeba zapomnieć o sobie - mówi s. Róża Wielgat ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, misjonarka w Kazachstanie.
Ks. Włodzimierz Piętka: Szczególne jest to miejsce i wybrany klasztor w Płocku... wybrany przez samego Pana Jezusa, nieprawdaż?
S. Róża Wielgat: Wiem, że jest wśród sióstr umiłowanie tego miejsca. Nasze zgromadzenie bardzo sobie ceni pobyt w tym miejscu objawień, "gdzie wszystko się zaczęło". I choć po przeszło 80 latach z tamtych wydarzeń materialnie pozostało niewiele, to jednak świętość i wybranie tego miejsca pozostają nieodwołalne. Tu 22 lutego 1931 r. przed św. s. Faustyną stanął Pan Jezus. To miejsce sama Faustyna uświęciła swoją praca i modlitwą. Z pewnością to wszystko wywarło niezatarty ślad na wspólnocie sióstr w Płocku i na tym miejscu. Stąd promienie z Serca Jezusowego przeniknęły serce s. Faustyny i przeszły na cały świat.
Dziś siostra głosi orędzie Bożego Miłosierdzia aż w Kazachstanie...
Tak, od 8 lat pracuję tam na misjach. Nasz dom mieści się w Pietropawłowsku, przy sanktuarium Bożego Miłosierdzia prowadzonym przez oo. redemptorystów. Kazachstan jest ziemią męczenników, miejscem bólu i nieszczęść. Polacy tam mieszkający są potomkami deportowanych tam naszych rodaków. Niosą więc w sobie trudną i bolesną historię, bo wyrwano ich z ojczyzny i surowo zakazywano wyrażać wiarę. A jednak to dzięki wierze w Boga przetrwali. Modlili się w ukryciu, przemycali Pismo Święte, modlitewniki, różańce. Pamiętam, jak na pogrzebie naszej współsiostry Kingi - pierwszej, która z naszego zgromadzenia pojechała na misje do Kazachstanu - abp. Tomasz Peta, ówczesny administrator apostolski Astaty, powiedział, że "Kazachstan też ma prawo do Bożego Miłosierdzia". To stwierdzenie bardzo zapadło w nasze serca i dlatego tam jesteśmy.
Jak wygląda wasza misyjna praca?
Prowadzimy katechezę, a trzeba pamiętać, że przez całe lata komunizmu nauczanie religii było niemożliwe. Jest więc to praca bardzo trudna. Chodzimy do więzień, domów dziecka - wszędzie idziemy z tym samym przesłaniem: o Bożym Miłosierdziu. Zawsze mnie wzrusza i wręcz zawstydza widok starszych ludzi w kościele. Ich zmarszczki, często słabe i chore ciała tyle mówią o ich bolesnej historii. A iluż z nich, nawet przy wielkich mrozach i śniegach, przy długiej zimie, jaka tam panuje, jest codziennie na Mszy św. - jakby się nie mogli nacieszyć otwartym kościołem, codzienną Mszą i Komunią, księdzem... A młodzi - tak jak i u nas, w Polsce - często są obojętni i mówią, że nie mają czasu. To bardzo smutne, ale to jeszcze jeden dowód na to, jak tam potrzeba orędzia o Bożym Miłosierdziu.
Właśnie... Jak się rozszerza to nabożeństwo w Kazachstanie?
Kult Bożego Miłosierdzia i św. s. Faustyny bardzo się tam rozpowszechniły. W wielu domach o 15.00 ludzie modlą się koronką, a zawołanie: "Jezu, ufam Tobie" jest dosłownie wyryte w ich sercach. Kiedyś odwiedziłam starszą panią. Nie mogła już chodzić, mieszkała z wnukiem. "Nie jestem sama" - powiedziała mi. "Bo wszystko oddaję w ręce miłosiernego Boga. I mam przyjaciół: św. Piotra, Pawła, Jana..." - i mówiła z tak rozpromienioną twarzą. I dalej cytowała mi z pamięć dłuższy fragment z "Dzienniczka" s. Faustyny. To było dla mnie zawstydzające, że ona - starsza, schorowana pani - tak pięknie i z pamięci mówiła słowami s. Faustyny.
Jak się dojrzewa do wyjazdu na misje? Jak to siostra przeżywała?
Kiedy wyjeżdża się na misje, trzeba zapomnieć o sobie i zaufać tylko Jezusowi. Trzeba jeszcze bardziej dać siebie w darze innym, bez patrzenia na czas, czy zmęczenie.
Proszę o kilka praktycznych rad na dobre przeżywanie Roku Miłosierdzia.
Zawsze aktualne i niespokojne powinny być w nas słowa Jezusa: "Cokolwiek uczyniliście jednemu z braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili". On nas obdarza miłosierdziem i posyła do innych, abyśmy im nieśli ten dar czynnej i konkretnej miłości. To również wiara w obecność Boga w drugim człowieku, który jest potrzebujący. To wezwanie do hojności serca. To wreszcie wezwanie do czynienia miłosierdzia w najbliższym otoczeniu.