Były prezydent na mikroblogu przekonuje, że żyje człowiek, który powinien ujawnić prawdę.
Przebywający z wizytą w Wenezueli Lech Wałęsa kolejny raz odniósł się na swoim mikroblogu do informacji o znalezieniu w domu Kiszczaków dokumentów świadczących o tym, że w latach 1970-1976 współpracował z SB jako TW "Bolek". Były prezydent zapewnił: "Nie zostałem złamany w grudniu 1970 r ,nie współpracowałem z SB, nigdy nie brałem pieniędzy, żadnego ustnego, ani na piśmie nie złożyłem donosu".
Dodał też, że jest wyjaśnienie tej sprawy: "Jeszcze żyje człowiek sprawca ,który powinien ujawnić prawdę i na to liczę". Wałęsa zaznacza: "Popełniłem błąd ale nie taki, dałem słowo że go nie ujawnię na pewno nie teraz jeszcze nie teraz. Chyba że ujawnią go inni".
Zaprzeczył też, że brał jakiekolwiek pieniądze od SB. Napisał: "Pozwoliłam natomiast brać na moje konto, kiedy mnie proszono. Z tego widać że było pobrane trochę tego za moją wiedzą, ale nie dla mnie. Podobnie jest i w tej sprawie współpracy, pieniędzy i donosów. Ja nie mam nic z tym wspólnego. Ja dotrzymuję danego słowa, przyrzeczenia nawet przeciwnikom Jeśli ten sprawca nie ujawni prawdy, będzie kłopot, ale ja wierzę że to zrobi .Wierzę że prawda się obroni".
W czwartek IPN potwierdził, że wśród dokumentów znalezionych w domu Kiszczaków były te dotyczące "Bolka". "Akta, które zostały poddane oględzinom, składają się z teczki personalnej i teczki pracy tajnego współpracownika o pseudonimie »Bolek«" - pisze IPN w specjalnym komunikacie. Według informacji przekazanych przez Instytut w teczce personalnej znajduje się koperta, a w niej odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa podpisane: Lech Wałęsa "Bolek".
Sprawę Lecha Wałęsy - TW "Bolka" komentowali w czwartek wieczorem w TVP Info publicyści i opozycjoniści. Bronisław Wildstein stwierdził, że sprawa Wałęsy pokazuje, iż historia III RP została zbudowana na kłamstwie, na fałszu, zakłamaniu i próbie zapomnienia rzeczywistości. Wildstein jest przekonany, że dokumenty znalezione u Kiszczaka są prawdziwe. Jego zdaniem byłoby śmieszne, gdyby generał przechowywał fałszywe materiały. "Niepokojący jest fakt, że istnieje takie archiwum i były dawny szef policji politycznej, przez nikogo nieniepokojony, dysponował nim w celach niecnych. To jest materiał do szantażu i nacisków" - mówił w TVP Info. Dodał też, że w kontekście tych dokumentów można szukać wyjaśnienia, skąd brały się takie, a nie inne zachowania Lecha Wałęsy już w wolnej Polsce. Zdaniem Wildsteina, materiały Kiszczaka mogły być wykorzystywane do szantażu. Dowodów na to nie ma, ale jest pytanie, jak dużo pewnych zjawisk jawnych wynikało z niejawnych układów w III RP.
Kornel Morawiecki z kolei przyznał, że martwi go nie tylko to, iż Lech Wałęsa sam nie powiedział prawdy, ale że też nie powiedziało jej jego otoczenie i "zrobiło go prezydentem". Ten fakt rzutuje na 27 lat najnowszej historii Polski.
Jacek Sasin, gość Salve TV mówił z kolei, że z prezydenturą Wałęsy wiązał wielkie nadzieje. Tymczasem w jego ocenie ta prezydentura była wyjątkowo słaba i z jej powodu Polska straciła szansę, by odciąć się od komunistycznej przeszłości.