O. Symeon Stachera: To pragnienie bez granic, aby zanieść do serca każdego człowieka dar pokoju i czułości, pojednania i radości.
O. Symeon Stachera, franciszkanin prowincji św. Jadwigi Śl., wikariusz generalny archidiecezji Tanger (Maroko) i proboszcz tamtejszej katedry jest jednym z ponad tysiąca misjonarzy miłosierdzia.
Papież Franciszek rozesłał ich na cały świat w Środę Popielcową, udzielając im władzy przebaczenia grzechów zarezerwowanych dla Stolicy Apostolskiej.
Papież chce by - jak zaznaczył abp R. Fisichella, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Nowej Ewangelizacji w liście zatwierdzającym kandydaturę o. Symeona - byli to spowiednicy „przyjmujący ludzi, pełni miłości, współczucia, uważni w szczególności na trudne sytuacje życiowe poszczególnych osób, stający się żywym znakiem tego, że Bóg Ojciec przygarnia tych, którzy starają się o Jego przebaczenie”.
O. Symeon wraz z 700 misjonarzami miłosierdzia, którzy przyjechali do Watykanu, uczestniczył w spotkaniu z papieżem Franciszkiem i w celebracji eucharystycznej, podczas której zostali rozesłani.
- Zawsze w takiej sytuacji pojawia się również uczucie wdzięczności, bo jest to wyjątkowy gest zaufania Ojca Świętego i mojego biskupa Santiago. Bycie misjonarzem miłosierdzia to na pierwszym miejscu wejście w jeszcze głębszą przyjaźń z Jezusem, by być skutecznym przedłużeniem Jego miłosiernych dłoni wobec ludzi poranionych przez grzech i słabość - powiedział o. Symeon.
O. Symeon jest nie tylko pierwszym pomocnikiem arcybiskupa Santiago Agrelo Martíneza i proboszczem katedry. Służy również jako kapelan więźniów w Maroku. Zajmuje się uchodźcami przybywającymi tam z subsaharyjskiej Afryki, by dostać się do enklaw hiszpańskich (Ceuta i Melilla) lub przepłynąć przez cieśninę Gibraltar i wylądować w Europie.
O. Symeon nad psiakiem na ulicach Tangeru też się pochyli. A pies mu przychylność odwzajemni... Archiwum prywatne - Posługa Miłosierdzia w Maroku dokonuje się nieustannie, jego strumień dociera poprzez nasze życie i modlitwę do serc naszych braci muzułmanów, cierpiących migrantów z Afryki, więźniów oszukanych łatwym zarobkiem na narkotykach i każdego z nas, który uznaje w Chrystusie uzdrowienie poprzez Jego Miłosierdzie w sakramencie pojednania - podkreśla o. Symeon.
- Papież był taki bliski i uśmiechnięty. Było nas ponad 700 misjonarzy z całego świata. Dla mnie to już kolejny raz radość odczuwania jego bliskości i ojcowskiej miłości... Emocje były wielkie, pragnienia bez granic, aby zanieść do serca każdego człowieka dar pokoju i czułości, pojednania i radości, życia i błogosławieństwa, wiecznej i odwiecznej miłości. I wróciłem do Maroka odmieniony i odmłodzony. Dwa szalenie cudowne dni wyrzeźbiły w moim sercu nowe pragnienie bycia Jezusowym bratem i przyjacielem wszystkich ludzi w świecie spragnionym Jego miłości, pojednania i normalności - relacjonuje o. Symeon swoje odczucia podczas papieskiego rozesłania.