Po 14-letniej przerwie wybitny dyrygent znów pokierował swoją dawną orkiestrą.
Publiczność owacją na stojąco, a muzycy stukaniem smyczkami w pudła instrumentów i potupywaniem żegnali Antoniego Wita opuszczającego w piątek wieczorem scenę koncertową NOSPR w Katowicach. Przez niecałe dwie godziny ten jeden z najlepszych polskich dyrygentów znów mógł pokierować zespołem, którego dyrektorem naczelnym i artystycznym był przez 17 lat ubiegłego wieku.
Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia w tym sezonie świętuje 80 lat istnienia, a Antoni Wit był częścią jej historii od 1983 do 2000 roku, zanim w 2002 r. został szefem Filharmonii Narodowej w Warszawie. Obecnie jest dyrektorem artystycznym Orquesta Sinfónica de Navarra w Pampelunie i dyrygentem honorowym Filharmonii Krakowskiej.
- Nie było go tutaj 14 lat! Odżyło nagle tyle wspomnień - mówiła zaraz po występie przejęta słuchaczka, która ma za sobą 22 sezony z NOSPR-em. - Pamiętam jeden z koncertów noworocznych za jego czasów... Bardzo dużo Mahlera wtedy się grało. Sala była mniejsza; NOSPR mieścił się przecież w tzw. Pałacu Grudniowym (Górnośląskim Centrum Kultury - red.). Występy były bardziej kameralne, a muzycy dużo się wygłupiali. Maestro siedział za fortepianem, miał na głowie dżokejkę i grał takie zabawne kawałki... - śmieje się na samo wspomnienie katowiczanka.
22 stycznia Antoni Wit stanął za pulpitem dyrygenta już w nowej siedzibie NOSPR, oddanej do użytku na początku poprzedniego sezonu (październik 2014 r.). Orkiestra pod jego kierownictwem wykonała uwerturę do opery "Tannhäuser" Wagnera, poemat symfoniczny "Stanisław i Anna Oświecimowie" Karłowicza i gwóźdź programu, czyli suitę symfoniczną "Szeherezada" Rimskiego-Korsakowa. W tej ostatniej partie solowe na skrzypcach wykonywał Piotr Tarcholik, pierwszy koncertmistrz NOSPR.