Ado nich powiedział: „Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego czy coś złego? Życie ocalić czy zabić?”. Lecz oni milczeli.
W dzień szabatu Jezus wszedł do synagogi. Był tam człowiek, który miał uschłą rękę. A śledzili Go, czy uzdrowi go w szabat, żeby Go oskarżyć.
On zaś rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: „Stań tu na środku”. A do nich powiedział: „Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego, czy coś złego? Życie ocalić czy zabić?” Lecz oni milczeli. Wtedy spojrzawszy wkoło po wszystkich z gniewem, zasmucony z powodu zatwardziałości ich serca, rzekł do człowieka: „Wyciągnij rękę”. Wyciągnął i ręka jego stała się znów zdrowa.
A faryzeusze wyszli i ze zwolennikami Heroda zaraz odbyli naradę przeciwko Niemu, w jaki sposób Go zgładzić.
Jak bardzo zatwardziałe były serca faryzeuszów, skoro nie poruszały ich dokonywane przez Jezusa znaki, ale chcieli je wykorzystać, aby Go oskarżyć? Przeciwnicy Jezusa nie podważali przy tym cudownej natury Jego czynów. Być może większość z uporem dopatrywała się w nich dzieła złego ducha lub tajemnych sztuczek na wzór tych, dokonywanych niegdyś przez egipskich kapłanów rywalizujących z Mojżeszem. To jednak mniej ważne. Najsmutniejszy jest fakt, że śledzący Jezusa przeciwstawiali literę prawa jego duchowi, wybierając sformalizowany puryzm religijny w miejsce żywej wiary. Kierowani lękiem o utratę swych przywilejów tak kurczowo przylgnęli do zewnętrznych zapisów, że gotowi byli nawet Syna Bożego skazać za ich nieprzestrzeganie. Taka postawa grozi również nam. Czy nie jesteśmy skłonni knuć przeciw tym, którzy naruszają nasze interesy? To bardzo niebezpieczne, bo gdy zapiekłość zostanie podlana pseudoreligijnym sosem, wówczas w imię najwyższych ideałów zdolna jest nawet do okrucieństwa.