Dzisiaj w 85 krajach świata jednocześnie ukazuje się pierwszy wywiad rzeka papieża Franciszka o Bożym miłosierdziu.
Najnowsza książka, a w zasadzie pierwszy wywiad rzeka papieża Franciszka, rozchodzi się we Włoszech jak świeże bułeczki. Biała, w twardej obwolucie, z własnoręcznie przez papieża wypisanym czerwonym atramentem na okładce tytułem „Miłosierdzie to imię Boga” wystaje z setek witryn nie tylko księgarń, ale kiosków czy sklepów z dewocjonaliami, czy też wielkich centrów handlowych Rzymu. Jest niczym rzucone w świat najważniejsze i najpilniejsze – jak mówi Franciszek – wyznanie: Bóg jest miłosierny, a miłosierdzie jest częścią Jego tożsamości.
Książka ma w wydaniach obcojęzycznych blisko 130 stron, w polskiej wersji ponad 170. Prosty język, mocne historie, głęboka analiza wielu biblijnych scen. „Miłosierdzie to imię Boga” czyta się szybko, choć nie bez emocji. „Ja noszę ją w kieszeni!” – mówił dziś w Watykanie zupełnie serio Roberto Benigni, słynny włoski aktor. Światowa premiera książki bowiem odbyła się nie tyle z wielką pompą, ile w niecodziennym formacie.
„Tylko ten papież mógł wpaść na pomysł, by kardynał z Wenecji, komik z Toskanii i więzień z Chin promowali jego książkę!” – żartował Roberto Benigni. I tak też było – o Bożym miłosierdziu mówili tu dziś słynny komik i aktor oraz sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej kard Parolin, a także więzień z jednego z zakładów karnych w Padwie.
Perła na Rok Miłosierdzia
Pierwsze egzemplarze książki otrzymał wczoraj sam papież. Wręczył mu je w Domu św. Marty współautor, Andrea Tornielli, jeden z najbardziej znanych komentatorów życia Kościoła we Włoszech.
– Kiedy papież przekładał na biurku egzemplarze w różnych językach, nagle się zamyślił – relacjonował dzisiaj o. Federico Lombardi. – I powiedział tak: „Ta książka to nie literatura, ani żaden podręcznik czy nauczanie. To część mojego życia”. I dodał od razu: „Ale ja powtarzam tylko to, co mówili od dekad moi poprzednicy”. O. Federico dodał od siebie: - Ta książka jest perłą na Rok Miłosierdzia. Osobiście cieszę się też, że jest promowana jako rozmowa papieża z Andreą Torniellim”, a nie wywiad. Papież udziela ciągle wywiadów, mniejszych czy większych. A tutaj dzieli się swoim życiem i doświadczeniem Bożego miłosierdzia.
– Dla mnie książka jest wielkim doświadczeniem duchowym – powiedział z kolei w rozmowie ze mną sam współautor, Tornielli. – Celowo nie pytałem Ojca Świętego o wiele spraw, także tych gorących wokół synodu, bo to one byłyby dziś na stronach gazet, a nie przesłanie o miłosierdziu Boga. Chciałem, by to była rozmowa serc. I mam nadzieję, że tak wyszło.
Z kolei w rozmowie z "Gościem" kard. Parolin podkreślił: – Nie chciałbym, by ktokolwiek traktował tę książkę jako zbiór papieskich anegdot. To rozmowa, która dotyka miłosierdzia Boga, która mówi, że jest On czuły, że nigdy nie męczy się wybaczaniem człowiekowi. Mnie osobiście dotknęło stwierdzenie Franciszka, że miłosierdzie to dowód tożsamości Boga. Bo co to oznacza? Czym jest dowód? To coś, w czym wypisane są najważniejsze dane każdego, w tym przypadku chodzi o osobiste przymioty Boga. Książka ta otwiera człowiekowi drzwi do Boga!
W czasie spotkania zaś sekretarz stanu dodał w obecności kilkuset dziennikarzy z całego świata: – Serce człowieka męczy się szybko w proszeniu Boga o wybaczenie. Bóg zaś nie męczy się nigdy. I to jedno z mocniejszych przesłań książki. Bo ludzkość dzisiaj szczególnie jest mocno poraniona. I potrzebuje, choć nawet nie zdaje sobie z tego czasami sprawy, miłosierdzia. Pamiętam, jak po 11 września 2001 r. Jan Paweł II powiedział z mocą: "Nie ma sprawiedliwości bez przebaczenia, bez miłosierdzia". I to także podkreśla Franciszek w tej książce.
Ucałować nogi Chrystusa
Na dzisiejszej promocji w Watykanie nie zabrakło łez wzruszenia i łez radości.
Najpierw o wzruszeniu. Swoje przejmujące świadectwo wyjścia ze zła i doświadczenia Bożego wybaczenia i miłosierdzia dał jeden z więźniów zakładu karnego w Padwie. Zhang Agostino Jlanqing przyjechał przed 18 laty z rodzicami do Włoch z Chin. Jego mama jest buddystką. Jako nastolatek uzależnił się od alkoholu, narkotyków, seksu. Za kilka poważnych przestępstw trafił do więzienia. – Pierwszy krok, jaki Bóg wykonał w moim kierunku, był poprzez moją mamę. By mnie odwiedzić, pokonywała raz w tygodniu aż 700 km! Nigdy mnie nie potępiła, nie odrzuciła – mówił nam ze ściśniętym gardłem. – Nie mogłem znieść wyrzutów sumienia, kiedy widziałem, jak ona płacze. Wylewała morze łez z powodu mnie. Potem Bóg zrobił drugi krok w moim kierunku. W Padwie przydzielono nam cudownego kapłana. Był jak posłany przez Boga anioł. Opowiadał nam historię św. Augustyna. Odnalazłem się w niej. W niej także najbardziej dotknęła mnie opowieść o łzach św. Moniki, jego matki. Zhang po jakimś czasie ochrzcił się. Aż nastała pewna Wielkanoc: – Z zazdrością patrzyłem, jak moi koledzy więźniowie, po pokucie i nawróceniu, potrafili zbliżyć się do krzyża i ucałować stopy Chrystusa w Wielki Piątek – ciągnął dalej opowieść. Na sali w Watykanie zaległa cisza. Kilkuset dziennikarzy wbiło w więźnia spojrzenie. – Uważałem, że nie jestem godzien zrobić jak oni. Widziałem ciągle łzy mojej mamy. Pamiętam, jak z bólem w sercu wyszedłem z kaplicy. I nagle poczułem, że coś we mnie pęka. Padłem na kolana i zacząłem płakać. To było oczyszczenie. Wróciłem do kaplicy. Poczułem, jakby ktoś mnie przytulał. I szeptał mi w sercu: podejdź, czekam na ciebie. I odważyłem się. Ucałowałem Jezusa Chrystusa na krzyżu. Następny krok to był telefon do mamy. Poprosiłem ją o wybaczenie i powiedziałem o moim chrzcie. Zamilkła, bo nie było to łatwe dla niej, buddystki. Ale przestała płakać. „Jeśli to daje Ci szczęście, to bądź chrześcijaninem” – powiedziała.
Zhang dawał dziś świadectwo o miłosiernym Bogu na prośbę samego papieża. Franciszek bowiem – co podkreślił o. Lombardi – często dzwoni m.in. do zakładu karnego w Padwie. Rozmawia z więźniami. Tak poznał historię Zhanga.
– Zobaczcie, jak Bóg jest wielki i miłosierny. Czy kiedy byłem przestępcą, choć na chwilę mogło mi przyjść do głowy, że kiedyś będę w Watykanie? Że tak jak wczoraj uścisnę dłoń Ojca Świętego? Wreszcie że ja, złoczyńca, będę mówił publicznie do kamer i przed dziennikarzami z całego świata o Bożym miłosierdziu?! Dziękuję dziś Bogu za papieża Franciszka, za to, że przez niego Bóg mówi nam o swojej czułości. Sala wybuchła oklaskami. Na stojąco brawo bił Roberto Benigni. Słynny aktor, reżyser i komik był poruszony historią więźnia.
Ale to na jego występ głównie czekała wypełniona po brzegi sala. – Czemu Benigni zgodził się mówić o miłosierdziu? – zastanawialiśmy się w kuluarach. O. Lombardi wyjaśnił: – Filmy tego człowieka, choć są komiczne, mówią o czymś głębszym. Ale nie o to tylko chodziło. Papież Franciszek obejrzał występ Roberta o 10 Bożych przykazaniach w Rai Uno. Zrobiło to na nim wrażenie. Wtedy też osobiście zadzwonił do aktora, żeby podziękować za świadectwo. Chciał, by na promocji jego książki wystąpił właśnie Roberto.
– No i zadzwonili do mnie – dodał siedzący obok Benigni. „Halo, Ojciec Święty chciałby zapytać Pana, czy zgodzi się Pan….”. – Tak, tak! – wypaliłem, nie słuchając na co…Dla papieża wszystko! No i jestem.
Występ Benigniego wycisnął z nas ocean łez radości. Ale aktor nie uciekał się tylko do komedii. „Radość to wielka tajemnica chrześcijaństwa – tak mówił Benedykt XVI. Pamiętacie? Więc o miłosierdziu też trzeba mówić z radością. Bo Bóg przez miłosierdzie wyzwala człowieka z grzechu, słabości, z więzów i szarości. I to jest wielki powód do radości!” – ciągnął aktor.