Przed świtem w niedzielę w koszalińskim oknie życia czyjeś ręce pozostawiły noworodka. Maluszek już trzecią dobę przebywa w szpitalu.
Stan dziecka jest stabilny i jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Niemniej nadal przebywa w szpitalnej cieplarce. Rzecznik koszalińskiego szpitala wojewódzkiego Cezary Sołowij potwierdza, że chłopczyk przybył do szpitala w złym stanie.
- Dziecko było wykrwawione, ponieważ nie mało zawiązanej pępowiny. Było we wstrząsie z hipotermii i z utraty krwi, miało zaledwie 32 stopnie Celsjusza. Zarówno wykrwawienie i wyziębienie były czynnikami zagrażającymi życiu, stąd szybka interwencja lekarzy. Podjęli decyzję o przetoczeniu mu sporej ilości krwi oraz umieszczeniu w cieplarce, w której przebywa do tej pory - mówi.
Chłopczyk otrzymał imię Gabryś. Niekoniecznie będzie je nosił w przyszłości. Jeśli nie uczynią tego rodzice, tożsamość dziecku nada sąd.
- Nadanie imienia na tym etapie należy rozumieć jako zabieg zwyczajowy. Pielęgniarki chciały w jakiś sposób zwracać się do chłopca, tym bardziej, że pozostanie w szpitalu jeszcze kilka tygodni. Nazwały go Gabryś, tłumacząc to tym, że czuwał nad nim archanioł Gabriel - tłumaczy C. Sołowij.
Mama dziecka może jeszcze zmienić swoją decyzję i wrócić po synka. - Gdyby się okazało, że mama, na przykład po minięciu szoku poporodowego, chciałaby odzyskać swoje dziecko, to ma jeszcze do tego prawo przez 6 tygodni - wyjaśnia procedury s. Magdalena Kozłowska, kierowniczka Domu Samotnej Matki w Koszalinie, przy którym funkcjonuje od ponad 6 lat okno życia. - Wówczas musi się zgłosić do szpitala, w którym dziecko przebywa lub do ośrodka adopcyjnego, albo sądu. Te instytucje już są powiadomione. Jeśli mama się nie zgłosi, to po 6 tygodniach rozpocznie się procedura adopcyjna
- Dobrze by było, gdyby mama, chcąc dziecko jednak oddać do adopcji, mimo wszystko zgłosiła się i podpisała zrzeczenie - powiedziała s. Kozłowska. - Ale skoro zostawiła je w oknie życia, być może tego nie chce.
Rzecznik szpitala informuje, że do tej pory matka nie zgłosiła się po syna.
Jednak nikt nie będzie na to nalegał ani jej szukał. - Skoro przyniosła je w takie miejsce to znaczy, że zaufała, że zostanie jej zapewniona anonimowość - powiedziała s. Kozłowska. - Na tym polega okno życia. Nikt nie będzie jej szukał. Nie będzie oskarżona o porzucenie dziecka, ponieważ zostawiła je w bezpiecznym miejscu, które od razu zapewnia mu opiekę. Nie naraziła więc go na utratę życia lub zdrowia.
Zdarzenie otworzyło serce wielu osobom. Jest duże zainteresowanie losem chłopca. Nasza redakcja otrzymała informację od rodziny pragnącej zaadoptować Gabrysia. Rodzina rozpoczęła współpracę z ośrodkiem adopcyjnym.
O relacji z pierwszej doby Gabrysia można przeczytać TUTAJ