Jeśli potrzeba - do Syrii. Siostra Brygida Maniurka FMM o niezwykłym świadectwie wiary bliskowschodnich chrześcijan.
Siostra Brygida Maniurka FMM (franciszkanka misjonarka Maryi), która przez 20 lat pracowała w Syrii, przebywa na krótkim świątecznym urlopie w rodzinnym domu w Łagiewnikach Małych. Po zakończeniu kadencji na stanowisku ekonomki bliskowschodniej prowincji FMM s. Brygida – po 35 latach życia w zgromadzeniu – mogła skorzystać z tzw. roku sabatycznego, czyli czasu poświęconego na odnowę duchową i wypoczynek. Większość tego okresu spędziła w Londynie, gdzie w parafiach angielskich i polonijnych opowiadała o sytuacji chrześcijan na Bliskim Wschodzie, a szczególnie w Syrii i Iraku. – Byłam wzruszona tym, jak bardzo w życiu tamtych parafii, w czasie liturgii i poza nią, ludzie pamiętają o chrześcijanach na Bliskim Wschodzie. Modlą się za nich codziennie – mówi s. Brygida Maniurka.
Po kursie biblijnym w Jerozolimie siostra będzie skierowana do jednego z klasztorów prowincji FMM Orient. Czy wróci do Syrii? – To będzie zależało od przełożonych. Jeśli będą chcieli, to pojadę. Znam Syrię, znam tych ludzi – odpowiada spokojnie s. Brygida. Ale przecież tam jest wojna! – niemal wykrzykuję. – Tak. Oczywiście nie jechałabym bez obawy. Ale są sprawy ważniejsze i większe niż lęk i obawa. Pojechałabym nie dla atrakcji, przeżycia jakiejś „przygody”, że coś będzie się działo, ale po to, żeby wesprzeć nasze siostry i ludzi, którzy są pod ich opieką – tłumaczy siostra.
Kuchnia przy klasztorze sióstr w Aleppo codziennie wydaje 8 tysięcy ciepłych posiłków dla mieszkańców - chrześcijan i muzułmanów JRS Aleppo Nie umiem się oprzeć wrażeniu, że siostra, która dobrze znała i często współpracowała z o. Fransem van der Lugtem, tak jak on po prostu nie chce opuszczać ludzi, z którymi związała się więzami przyjaźni i wiary. O. Frans to zamordowany w syryjskim Homs jezuita holenderski, który został do końca ze swoimi podopiecznymi – niepełnosprawnymi w założonym przez siebie ośrodku w oblężonej dzielnicy Homs. Dobrze znała także o. Paolo Dall’ Oglio, porwanego 2,5 roku temu założyciela klasztoru Mar Musa, którego los do dziś jest nieznany.
Siostra Brygida przez ostatnie lata żyła w klasztorze w Ammanie (Jordania), gdzie mieści się siedziba prowincji, ale odwiedzała siostry w Damaszku i Aleppo. W ammańskim klasztorze miejsce znaleźli uchodźcy z Syrii i Iraku. Ich historie są wstrząsające.
– W jednej z chrześcijańskich rodzin z Bagdadu wszyscy dorośli zostali zabici, bo nie przeszli na islam. 14-letni syn pochował ich i z sześciorgiem młodszego rodzeństwa przyszedł do Ammanu – opowiada siostra. – Znam wiele przypadków, że ojcowie rodzin, które zdecydowały się uciec z kraju, po prostu umierali na zawał po wyjściu z domu. Inni zapadają w wielką depresję, na pograniczu choroby psychicznej. Decyzja o tym, by uchodzić z kraju przed wojną, naprawdę jest dla nich ostatecznością – opowiada misjonarka.
Klasztor sióstr Franciszkanek Misjonarek Maryi w Aleppo FMM Aleppo Mówi także o ich wielkiej: prostej, ale mocnej wierze. – Niektórzy porwani dla okupu potrafili swoim porywaczom odpowiadać słowami Pisma Świętego, jasno mówić i tłumaczyć swoją wiarę. Inni, torturowani, mówili o pocieszeniu, jakie niosła im świadomość zbawienia przez Chrystusa. To niezwykłe, ale słyszałam, jak chrześcijanie w Aleppo mówili, że wśród tragedii wojny, śmierci bliskich, koszmarnych warunków życia ich jedyną radością jest Pan Jezus. W tej sytuacji nauczyli się odkrywać, że w człowieku jest jakieś źródło, którego żadna sytuacja zewnętrzna nie może zagasić – jeśli człowiek trwa w Chrystusie – mówi s. Brygida Maniurka.
Więcej w „Gościu Opolskim” nr 3/2016 – 17 stycznia.