Iracki premier Hajdar al-Abadi oświadczył w czwartek, że zapowiedziane przez USA rozmieszczenie w Iraku około setki żołnierzy sił specjalnych do walki z Państwem Islamskim będzie uważane za "akt wrogi" i że Bagdad nie życzy sobie tej interwencji wojskowej.
Wysłanie dodatkowych sił specjalnych USA do Iraku, by zintensyfikować walkę przeciwko Państwu Islamskiemu, zapowiedział we wtorek minister obrony USA Ash Carter. Potem sprecyzowano, że chodzi o około setkę żołnierzy.
W przeciwieństwie do już obecnych w Iraku 3,5 tys. żołnierzy amerykańskich, których rola koncentruje się na doradzaniu Irakijczykom, te nowe siły mają przeprowadzać samodzielne operacje i wspierać walczących w terenie z dżihadystami z IS Irakijczyków i Kurdów.
"Irak będzie uważał przysłanie sił bojowych jakiegokolwiek kraju za akt wrogi - głosi oświadczenie al-Abadiego. - Bagdad nie zwracał się do żadnej ze stron o przysłanie sił lądowych do Iraku".
Iracka koalicja rządząca i wpływowe irackie milicje już w środę wystąpiły ze stanowczym protestem przeciwko planom wysłania nowych amerykańskich sił specjalnych do Iraku, gdzie sprawa ta, po trwającej dziewięć lat wojnie wywołanej interwencją USA, jest bardzo drażliwa. Premier zapowiedział, że rozmieszczenie przez Amerykanów takich sił będzie wymagało zgody jego rządu.
W niedzielę republikańscy senatorowie John McCain i ubiegający się o nominację partii w wyborach prezydenckich Lindsey Graham zaapelowali o wysłanie do Iraku i Syrii 10-20 tys. żołnierzy sił lądowych. Opcję tę jak dotychczas kategorycznie wyklucza prezydent Obama.