20 listopada w Krakowie odbył się pogrzeb znanego dyrygenta prof. Jerzego Katlewicza. W latach 1968-1981 kierował Filharmonią Krakowską wpierw jako jej kierownik artystyczny, od 1971 r. zaś dyrektor naczelny.
Jerzy Katlewicz zmarł 16 listopada w wieku 88 lat. Był m.in. cenionym dyrygentem prawykonań utworów Krzysztofa Pendereckiego. Okres jego związków z Filharmonią Krakowską jest uważany za „złoty okres” w 70-letniej działalności tej instytucji. Nic więc dziwnego, że na budynku Filharmonii po śmierci wieloletniego szefa, piwiewały czarne, żałobne flagi.
Nabożeństwo żałobne przy trumnie Jerzego Katlewicza odbyło się w piątek 20 listopada w bazylice Mariackiej. Mszę św. pod przewodnictwem kard. Stanisława Dziwisza odprawili w obecności rodziny i przyjaciół zmarłego m.in. kard. Franciszek Macharski, ks. infułat Jerzy Bryła, duszpasterz krakowskich artystów, ks. infułat Dariusz Raś, archiprezbiter bazyliki Mariackiej i ks. prof. Robert Tyrała, odpowiedzialny za sprawy muzyki kościelnej w archidiecezji krakowskiej.
Chór Filharmonii Krakowskiej śpiewał fragmenty „Requiem” Gabriela Faure, oraz motet „Ave Verum Corpus” i „Lacrimosę” z „Requiem” Mozarta.
- Żegnamy dzisiaj drogiego profesora Jerzego Katlewicza. Kościół krakowski i cała Polska żegna w jego osobie swego wielkiego syna. Pan profesor był nie tylko wspaniałym dyrygentem i pedagogiem. By także człowiekiem wielkiej wiary. Bardzo cenił go Ojciec Święty Jan Paweł II. Cieszył się jego osobistą sympatią. Opowiadał o nim zawsze z wielkim szacunkiem i życzliwością. Odznaczył go medalem Pro Ecclesia et Pontifice i orderem św. Grzegorza Wielkiego - powiedział kard. Dziwisz.
- Profesor był dla muzyków wielkim mistrzem. Nade wszystko był jednak dobrym chrześcijaninem. Wychowany w rodzinie bocheńskiego organisty, był zawsze wierny Bogu. Dzisiaj w bazylice Mariackiej, który był jego kościołem parafialnym, zgromadziliśmy się, by dziękować Bogu za jego życie na ziemi - dodał metropolita krakowski.
O zmarłym mówił również ks. prof. Robert Tyrała, znawca muzyki kościelnej.
- Dziękujemy za ślad Bożej obecności pośród nas, odciśnięty przez życie i dzieło naszego zmarłego. Był niejako cieniem przechodzącego pośród nas Zbawiciela. Był człowiekiem wielkiej kultury ducha. Dotykał Boga przez piękno, któremu służył. Świetny, uważny dyrygent, pedagog wielkiej obowiązkowości. Umiał tchnąć talent dyrygencki w swoich uczniów - powiedział kapłan.
Żalu nie kryli także przyjaciele zmarłego dyrygenta.
- Z wielkim bólem przyjąłem wiadomość o jego śmierci. Podziwiałem go z estrady od roku 1952, gdy debiutował na koncercie dyplomowym. Potem obserwowałem jego pracę jako asystenta i II dyrygenta Filharmonii Krakowskiej u boku niezapomnianego Bohdana Wodiczki. W 1974 r. dyrektor Katlewicz zaangażował mnie na stanowisko kierownika Działu Programowego Filharmonii. Zapewnił mi przy tym pełną swobodę działania. Był dla mnie przez całe życie wielkim i serdecznym przyjacielem. Odczuwam wielką boleść z powodu straty tak bliskiego mi człowieka - powiedział Jacek Berwaldt, wieloletni szef Działu Programowego FK, czterokrotnie pełniący obowiązki dyrektora Filharmonii.
Po Mszy św. i nabożeństwie żałobnym trumnę z ciałem prof. Katlewicza przewieziono na cmentarz Rakowicki, który stał się miejscem jego wiecznego spoczynku.
Czytaj także: