Taki piękny Wojciech Kilar
Promocja książki "Takie piękne życie" Joanna Juroszek /Foto Gość

Taki piękny Wojciech Kilar

Komentarzy: 1

Joanna Juroszek

GOSC.PL

publikacja 05.11.2015 21:30

W siedzibie NOSPR odbyło się spotkanie wokół najbardziej osobistej książki o wybitnym kompozytorze z Katowic. Jej autorką jest Barbara Gruszka-Zych.

Biografia "Takie piękne życie. Portret Wojciecha Kilara" właśnie ukazała się nakładem Wydawnictwa Niecałe. A w czwartek wieczorem rozmawiały o niej dwie dziennikarki "Gościa" - autorka książki i Aleksandra Pietryga.

- Pan Wojciech Kilar kiedyś mi powiedział, że codziennie podczas wieczornej modlitwy zadaje sobie pytanie: "dlaczego to właśnie mnie spotkało takie piękne życie?" - mówiła Barbara Gruszka-Zych, potwierdzając, że kompozytor był człowiekiem szczęśliwym.

- Wiedział, że to życie jest błogosławieństwem, ale wiedział też, że prowadzi w drugą przestrzeń. Był taki moment, że on zrozumiał, że największym zadaniem katolika jest być świętym. Kiedy zmarł, było to w dzień Świętej Rodziny, wiele osób mówiło, że może on i jego żona zostaną błogosławionymi.

Barbara Gruszka-Zych Kilara znała przez 20 lat. Pierwszy raz spotkali zawodowo.

- Poszłam, dziennikarka zdenerwowana, do domu przy ul. Kościuszki. Bardzo miła, poprawna rozmowa, a wszystko zakończyło się wspólnym zdjęciem. Poprosiłam pana Wojciecha, najpierw stanął przy mnie, a potem powiedział, że musi zawołać Barbarę (swoją żonę - przyp. jj). To zdjęcie jest takie symboliczne. On stoi z żoną Basią, trzyma ją za rękę, a odstęp ode mnie to jest kilkanaście centymetrów. Ten dystans do świata zewnętrznego bardzo ładnie tam zaznaczył - tłumaczyła nasza redakcyjna koleżanka.

Kiedy po długiej chorobie żona Wojciecha Kilara zmarła, najcenniejszą rzeczą w jego domu było stare pęknięte sito, pamiętające jej schorowane dłonie. - Ona, kiedy jeszcze mogła, była w miarę sprawna, przez to sito przecedzała pierogi, kluski - te, które tak lubił - mówiła dziennikarka.

Kolejną cenną pamiątką była karteczka z pamiętnika małej Basi Pomianowskiej. - Przed pierwszą Komunią świętą przepisała sobie "Te Deum laudamus". Pan Wojciech już po jej śmierci wyrwał tę karteczkę, oprawił w ramkę i postawił na fortepianie jako największą relikwię.

Autorka i inni znający Kilara uczestnicy spotkania podkreślali jego absolutną miłość do żony. Miłość ta nie należała jednak do łatwych. "Jak się bardzo kocha, to trzeba też bardzo cierpieć" - kompozytor powiedział kiedyś Basi Gruszce-Zych.

Minęło 12 lat, zanim muzycy się pobrali. W tym czasie, jak mówił Kilar, w jego życiu były: wino, kobiety i śpiew. - To, że ta miłość była taka burzliwa, niepewna, spowodowało chyba, że potem była tak wielka i trwała jak skała - wyjaśniła dziennikarka.

Niesamowita była także wiara Wojciecha Kilara. Co ciekawe - wymodlona - właśnie przez żonę.

"Miał piękne życie, ale okrutną śmierć" - dziennikarka "Gościa" cytowała Wojciecha Krajewskiego, przyjaciela i kierowcę Kilara. Był przy nim 20 minut po jego zgonie. Wył, całując dłoń zmarłego kompozytora.

Autorka biografii, poza własnymi wspomnieniami ze spotkań z Kilarem, w książce mówi o nim, cytując jego najbliższych, przyjaciół ze świata kultury i zwykłych ludzi, którzy towarzyszyli mu na co dzień. Podobnie było na czwartkowym spotkaniu.

Razem z dziennikarkami Wojciecha Kilara opisywali zaproszeni goście, bohaterowie książki oraz inni uczestnicy promocji książki.

Był wśród nich także człowiek, który nawrócił się dzięki muzyce wybitnego kompozytora.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..

Radio eM

redakcja@radioem.pl
tel. 32/ 608-80-40
sekretariat@radioem.pl
tel. 32/ 251 18 07

WERSJA DESKTOP
Copyright © Instytut Gość Media. Wszelkie prawa zastrzeżone.