Pomogli blisko 300 pokrzywdzonym, a dla ponad 20 tysięcy osób na terenie całej Kenii przeprowadzili warsztaty uświadamiające na temat zagrożenia, jakim jest handel ludźmi. Obecnie HAART Kenya, organizacja założona w Nairobi przez Polaka, Radosława Mainowskiego, stara się o wybudowanie schroniska dla kobiet i dzieci – najczęstszych ofiar procederu.
Radosław Malinowski, założyciel HAART Kenya skoncentrowanej na problemie handlu ludźmi, prewencji i pomocy ofiarom. Z wykształcenia prawnik, teolog, specjalista stosunków międzynarodowych. Od 10 lat mieszka w Afryce (Zambia, Malawi, RPA, Kenia). Wykładowca akademicki, autor publikacji dot. spraw migracji i sytuacji społecznej w Afryce Wschodniej. Prelegent międzynarodowych konferencji (w tym konferencje ONZ i UNESCO). Żonaty, ojciec czwórki dzieci. HAART Kenya O współczesnym niewolnictwie i dlaczego warto pomóc w budowie schroniska, z Radosławem Malinowskim, dyrektorem HAART Kenya, rozmawia Agata Olejniczak.
Agata Olejniczak: Na czym polega handel ludźmi?
Radosław Malinowski: Współczesny handel ludźmi przypomina dawne niewolnictwo. Przyszłą ofiarę pozyskuje się oferując jej fałszywą pracę, a następnie transportuje się do tzw. miejsca eksploatacji, by tu ją wykorzystać - najczęściej w formie pracy przymusowej, wyzysku seksualnego i pozyskania organów.
Typowa historia wygląda mniej więcej tak – znajomy proponuje pracę w hotelu w stolicy młodej dziewczynie z ubogiej, afrykańskiej wsi. Ta oczywiście się zgadza – pożycza pieniądze na podróż i obiecuje, że niedługo, gdy tylko otrzyma wynagrodzenie, prześle coś biednym rodzicom. W Nairobi okazuje się, że zamiast pracować jako pokojówka, musi spać z klientami hotelu, który tak naprawdę jest domem publicznym. Naturalnie, dziewczyna nie chce się zgodzić, ale po pierwsze nie ma pieniędzy, by się stamtąd wydostać, a po drugie – wie, że zobowiązała się pomóc rodzicom, a po trzecie – często jest do prostytucji zmuszana poprzez bicie.
Kogo przede wszystkim dotyka niewolnictwo XXI wieku?
Każdy może być sprzedany, ale ofiarami są przede wszystkim młode kobiety i dzieci.
Dlaczego właśnie oni?
Popyt na ich „usługi” jest największy. Kobiety zmuszane są do prostytucji czy do nieludzko ciężkich prac, np. w fabrykach, na plantacjach czy w gospodarstwach domowych (w tych ostatnich są traktowane jak rzeczy). Często muszą świadczyć kilka usług w jednym czasie, co doprowadza je do wycieńczenia. Dzieci nierzadko morduje się dla pozyskania organów, których wartość pieniężna na czarnym rynku jest ogromna. Takie osoby są też o wiele bardziej uległe. Osobną kategorią jest zmuszanie do małżeństwa oraz do żebrania.
Skala handlu ludźmi jest trudna do oszacowania. Czy jest Pan w stanie podać jakieś przybliżone liczby?
Ofiarami rocznie pada do 800 tysięcy osób w handlu międzynarodowym, a handel bez przekraczania granic państwowych zbiera żniwo nawet do kilku milionów ofiar rocznie (źródło: Globalny Raport Rządu USA o Handlu Ludźmi na rok 2007). Pozyskanie kompletnych danych statystycznych jest bardzo trudne – wciąż prowadzone są na ten temat badania, również przez organizację HAART. Obecnie mówi się o 27 milionach współczesnych niewolników. Według Międzynarodowej Organizacji Pracy na handlu ludźmi przestępcy dorabiają się ok. 150 miliardów dolarów rocznie (to największe, obok handlu narkotykami i bronią, źródło zarobków zorganizowanej przestępczości).
Z jakiego powodu te liczby są tak wysokie?
Ogromna skala problemu wynika przede wszystkim z niewiedzy. Oferta pracy wydaje się tak atrakcyjna, że trudno powstrzymać się przed skorzystaniem z niej. Oczywiście są też patologie na marginesie społecznym, kiedy ojciec świadomie sprzedaje córkę, by mieć pieniądze na piwo. To jeden z rodzajów współczesnego niewolnictwa.
Czy handel ludźmi wybiega również poza Afrykę?
Oczywiście. O tym globalny problemie mówi się już w kategoriach epidemii, tak przynajmniej nazywa to FBI. Handel żywym towarem dotyczy także Polski. Wielu naszych rodaków zwerbowało ofiary z Afryki. Np. para polskich turystów ściągnęła do Słupska dziewczynę napotkaną na plaży. Obiecali jej przyzwoitą pracę. Tymczasem w Polsce zamknęli ją w swoim domu publicznym i zmuszali do seksu. Ze względu na ciemny kolor skóry była atrakcją dla klientów. Inna historia mówi o kobiecie z Nigerii, która została zwerbowana do pracy w polskim klubie sportowym. Nie wiemy co konkretnie się z nią stało – znaleziono ją zmaltretowaną na śmietniku. Prawdopodobnie trafiła do domu publicznego dla sadystów. Polskie służby nie potrafiły się z nią porozumieć, więc umieszczono ją w środku dla deportacji. Na szczęście pracowała tam czarnoskóra siostra zakonna, która nawiązała z ofiarą kontakt.