Papież Franciszek w przemówieniu w Kongresie USA zaapelował w czwartek o rozwiązanie kryzysów na świecie z odwagą i inteligencją, w duchu braterstwa, solidarności i sprawiedliwości. Przestrzegał przed naśladowaniem nienawiści i przemocy tyranów.
Mówiąc o kolejnym znaczącym Amerykaninie, cysterskim mnichu Tomaszu Mertonie zwrócił uwagę, że jest on nadal dla wielu ludzi źródłem inspiracji duchowej i przewodnikiem. Przypomniał, że Merton był przede wszystkim człowiekiem modlitwy, myślicielem, który zakwestionował pewniki swoich czasów i otworzył nowe horyzonty dla dusz i dla Kościoła. Był także „człowiekiem dialogu, promotorem pokoju między narodami i religiami”.
Franciszek wskazał na ciągłą potrzebę dialogu między narodami. Wyraził uznanie dla wysiłków podejmowanych w minionych miesiącach na rzecz przezwyciężenia historycznych różnic związanych z bolesnymi epizodami z przeszłości i podkreślił, że „dobry przywódca polityczny to ten, kto mając na uwadze interesy wszystkich, wykorzystuje chwilę, w duchu otwartości i pragmatyzmu i zawsze woli inicjować procesy niż zajmować przestrzenie”.
Zaapelował o zaprzestanie handlu bronią, który jest prowadzony tylko dla pieniędzy. „Pieniędzy, które przesiąknięte są krwią, często niewinną krwią. W obliczu tego haniebnego i karygodnego milczenia naszym obowiązkiem jest zmierzenie się z tym problemem i powstrzymanie handlu bronią” - wezwał papież.
Podsumowując prezentację czworga przedstawicieli narodu amerykańskiego Franciszek powiedział: „Trzech synów i córka tej ziemi, cztery osobistości i cztery marzenia: Lincoln - wolność; Martin Luther King - wolność w pluralizmie i odrzuceniu wykluczenia; Dorothy Day - sprawiedliwość społeczna i prawa osób; i Tomasz Merton - zdolność do dialogu i otwartość na Boga”.
Gdy mówił o rodzinie, jej pięknie i bogactwu, rozległy się gromkie brawa. Słowa o konieczności ochrony rodziny spotkały się także z entuzjastycznym przyjęciem. Papież zwrócił uwagę, że ważnym elementem jego wizyty w USA jest wzięcie udziału w Światowym Spotkaniu Rodzin, dlatego chce, by właśnie rodzina była w centrum jego pobytu w Stanach Zjednoczonych.
„Pragnę, aby podczas mojej wizyty rodzina była tematem powracającym” - powiedział i przypomniał: „Jak istotną rolę odegrała rodzina w budowaniu tego kraju! Jakże godna jest nadal naszego wsparcia i zachęty!”.
Wyraził swój niepokój o rodzinę, która jest „zagrożona, być może jak nigdy wcześniej, od wewnątrz i z zewnątrz”. „Kwestionowane są podstawowe relacje, a także same podstawy małżeństwa i rodziny. Mogę tylko podkreślić znaczenie, a przede wszystkim bogactwo i piękno życia rodzinnego” - powiedział papież.
W kontekście rodziny w sposób szczególny zwrócił uwagę na sytuację na młodych szczególnie zdezorientowanych i pozbawionych celu, uwięzionych w beznadziejnym labiryncie przemocy, wykorzystywania i rozpaczy. „Żyjemy w kulturze, która wywiera na ludzi młodych presję, by nie zakładali rodziny, ze względu na brak perspektyw na przyszłość. Jednak ta sama kultura proponuje innym tak wiele opcji, że również oni są odwodzeni od założenia rodziny” - powiedział Franciszek.
Na zakończenie podkreślił, że „naród może być uznany za wielki, kiedy broni wolności, podobnie jak czynił to Lincoln; kiedy krzewi kulturę, która pozwala ludziom «marzyć» o pełnych prawach dla wszystkich swoich braci i sióstr, jak starał się to czynić Martin Luther King; kiedy dąży do sprawiedliwości i stara się o sprawy uciśnionych, jak czyniła to swoim niestrudzonym działaniem Dorothy Day, będącym owocem wiary, która staje się dialogiem; i sieje pokój w kontemplacyjnym stylu Tomasza Mertona”.
Swoje przemówienie, wielokrotnie przerywane oklaskami na stojąco, Franciszek zakończył tradycyjnym zawołaniem: „Boże błogosław Amerykę!”.
W towarzystwie przewodniczących obu izb Kongresu papież przeszedł do głównego holu, gdzie zatrzymał się przy znajdującej się tam figurze św. Junipera Sierry, którego kanonizował wczoraj w Waszyngtonie.
Przed gmachem Kongresu zgromadziło się kilkanaście tysięcy ludzi, którzy okrzykami „Francisco!” i „Papa!” przywoływali papieża. Franciszek wyszedł na balkon i pozdrowił ich, na co zareagowali z wielkim entuzjazmem. Po hiszpańsku papież podziękował im za obecność, a zwłaszcza „najważniejszym osobistościom - dzieciom”. Poprosił Boga o błogosławieństwo dla narodu i rodzin, a zgromadzonych - o modlitwę w jego intencji, niewierzących zaś i niepotrafiących się modlić - o to, by mu dobrze życzyli.
Z siedziby Kongresu Franciszek odjechał do parafii św. Patryka na spotkanie z bezdomnymi.
Oprócz około 500 kongresmenów i senatorów na Kapitol przybyli: wiceprezydent Joe Biden, sekretarz stanu John Kerry oraz sędziowie Sądu Najwyższego.
Około jednej trzeciej członków Kongresu USA to katolicy, czyli proporcjonalnie znacznie więcej niż w całym społeczeństwie amerykańskim (około 21 proc.). Katolikiem jest m.in. przewodniczący Izby Reprezentantów, Republikanin John Boehner, który zaprosił Franciszka do Kongresu, oraz liderka mniejszości Demokratów w Izbie Nancy Pelosi.
Przemówienie na Kapitolu to najbardziej wyczekiwany przez amerykańskie media punkt programu wizyty Franciszka w USA, która już określana jest mianem historycznej.
Treść papieskiego wystąpienia TUTAJ.