Nawet gdyby Europa otwarła wszystkie granice, ludzie nie przestaną uciekać z Syrii.
Debata o przyjmowaniu uchodźców nie dotyka kwestii najważniejszej, jaką jest możliwość zakończenia konfliktu w Syrii. Jeśli to nie nastąpi, nawet gdyby Europa otwarła wszystkie swoje granice, uchodźcy stamtąd nie przestaną uciekać, pociągając za sobą kolejne fale migrantów.
Problem w tym, że konflikt w Syrii coraz bardziej staje się obszarem globalnej rywalizacji między Stanami Zjednoczonymi a Rosją, choć żaden z tych krajów uchodźców na swoje terytorium nie przyjmuje. Syria była tradycyjną bazą sowieckich, a obecnie rosyjskich wpływów na Bliskim Wschodzie. Wspieranie przez USA rebelii przeciwko reżimowi Baszara el-Asada zostało w Moskwie odczytane jako próba jej wypchnięcia ze strategicznego przyczółka. Dlatego Rosja zdecydowała się nie tylko na systematyczne dozbrajanie Asada. Ostatnio do Syrii zostali skierowani rosyjscy żołnierze oraz czołgi. Formalnie ochraniają lotnisko w Latakii, faktycznie tworzą tam bazę dla dalszych operacji wojennych.
Celem tych działań jest nie tylko Syria. Nie bez powodu właśnie Rosja sprzeciwiła się niszczeniu łodzi przemytników, kiedy wydawało się, że skuteczne uderzenie w handlarzy ludźmi, może zatrzymać proceder nielegalnych emigracji. Rosja wie, że Europa ma problem z uchodźcami i pragnie go wykorzystać w swej rozgrywce z Zachodem. Co jest w niej stawką ? Sądzę, że nie tylko Bliski Wschód, ale także Krym oraz Wschodnia Ukraina oraz zachodnie sankcje. Rosyjskie działania wydają się być skuteczne, o czym świadczy najświeższy komunikat Białego Domu informujący, że amerykańska dyplomacja jest gotowa do rozmów o „taktycznym i strategicznym” porozumieniu z Rosją w sprawie rozwiązania konfliktu w Syrii oraz zwalczania Państwa Islamskiego. Niestety w tej sytuacji po raz kolejny widoczny jest brak silnego przywództwa w Stanach Zjednoczonych.
Administracja Obamy wykazała się w sprawie Syrii kompletną nieudolnością, najpierw zachęcając przeciwników Asada do buntu, a później zostawiając ich na łasce losu, bez pomysłu, jak ten konflikt zakończyć. Nie mówienie o globalnych uwarunkowaniach problemu uchodźców, natomiast koncentrowanie się na moralnym szantażu wobec wszystkich, które nie chcą się zgodzić na przymusowe otwarcie granic dla nieproszonych gości tylko pogarsza sprawę. Wzbudza dodatkowe emocje i budzi naturalny opór przeciwko dyktatowi.
Zamiast więc dyskusji o tym, ilu migrantów mamy przyjąć, chciałbym usłyszeć, jakie jest stanowisko polskiej dyplomacji, ale także opozycji w tej wielkiej geopolitycznej rozgrywce, jaka właśnie zaczyna się na świecie. Jakie przewidujemy jej skutki dla naszego położenia geopolitycznego nie tylko w perspektywie bieżącej chwili, ale i następnych lat. A mogą być one dla nas groźniejsze, aniżeli jakakolwiek liczba migrantów, którzy i tak przy najbliższej okazji wyjadą od nas do Niemiec, czy Szwecji. Chyba, że obok kwot, wprowadzimy system obowiązkowego osadnictwa dla uchodźców na terenach, które Bruksela im wyznaczy. Ale oni i tak pójdą dalej. Tylko rosnąca w siłę Rosja pozostanie naszym sąsiadem.