Pójdź za Mną.
Gdy Jezus wychodził z Kafarnaum, ujrzał człowieka siedzącego w komorze celnej, imieniem Mateusz, i rzekł do niego: „Pójdź za Mną”. On wstał i poszedł za Nim.
Gdy Jezus siedział w domu za stołem, przyszło wielu celników i grzeszników i siedzieli wraz z Jezusem i Jego uczniami.
Widząc to, faryzeusze mówili do Jego uczniów: „Dlaczego wasz Nauczyciel jada wspólnie z celnikami i grzesznikami?”
On, usłyszawszy to, rzekł: „Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: «Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary». Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników”.
Jezus był w drodze, odchodził z Kafarnaum, miał jakieś plany. I mimo to ujrzał uwięzionego w swoich słabościach, grzechach i przyzwyczajeniach człowieka. Mateusz nie czekał na Jezusa, był w swojej pracy. A jednak Jezus go wybrał, dostrzegł, zaproponował radykalną zmianę. Rezygnacja z dotychczasowego sposobu życia na pewno nie była decyzją intratną, raczej zwiastowała niepewny los. Mateusz odpowiada czynem na słowa Jezusa, decyduje się pójść za Nim. Faryzeusze patrząc na całą tę sytuację z boku, widzieli zupełnie coś innego. Widzieli problem, złamanie zasad, sytuację niewygodną. Dla nich Mateusz był już osobą skreśloną. Nie odważyli się jednak spytać samego Jezusa o motywy Jego postępowania, pytali uczniów. Jezus odpowiedział wprost, choć oni zdaje się tego nie pojęli. A Mateusz dostrzegł Pana, odpowiedział na wezwanie, poszedł za Nim. I nie próbował tego zrozumieć, bo powołanie jest tajemnicą, jest siłą, która pozwala przekroczyć własne ograniczenia, pragnienia, słabości dla jedynego źródła życia – Jezusa Chrystusa. Bo powołanie jest jak Mateusz – darem Boga dla wybranych.