W wielu kuchniach w całej Polsce wciąż są garnki, talerze, a nawet jeszcze i zamrażarki z Rybnika. Otwarto wystawę „Huta Silesia Design”.
Na tej wystawie w Muzeum w Rybniku zebrano przede wszystkim piękne emalie, które przez całe lata wytwarzano w zakładzie. Są kolorowe serwisy, takie, jakie powędrowały m.in. na angielski dwór, praktyczne garnki, maszynki do lodów, a nawet wojskowe hełmy! Rybniczanie sami przez kilka miesięcy przynosili eksponaty na wystawę.
Na wernisaż przyszło wielu byłych pracowników Silesii. Zakład działał przecież aż do 1998 roku. Rybniczanie do dzisiaj nie potrafią pogodzić się z tym, że go nie ma.
- Spotykamy się przynajmniej raz w roku w gronie może 30 osób, byłych pracowników. Huta Silesia to było całe nasze życie, nie ma dnia, żeby nie myślało się o kochanej Silesii. Tutaj poznałam mojego męża, pobraliśmy się. Dostaliśmy w prezencie ślubnym całą wyprawkę, wszystko, co wtedy wytwarzano na emalierni, od garnków, po wannę - wspomina z łezką w oku Krystyna Kocjan, która przepracowała w hucie ponad 30 lat. Jak dodaje, kiedy dwoje ludzi pracowało w Silesii, wystarczało na spokojne życie.
Produkty "Huty Silesia" na wystawie Dominik Gajda Jerzy Natkaniec, kolejny były pracownik, twierdzi, że ta wystawa to balsam na jego serce. - Już wydawało się, że ślad w pamięci po Silesii zaginął. A jednak pamięta się o największym zakładzie tego regionu. W 1975 roku pracowało tutaj 5560 osób. Jeśli dodamy rodziny, było około 20 tysięcy mieszkańców związanych z tym zakładem. Byliśmy samowystarczalni, mieliśmy przedszkole, szkołę przyzakładową, hodowlę świnek dla załogi, a nawet bażantów – opowiadał Jerzy Natkaniec.
- Warto zauważyć, że centrum Rybnika i najbliższe peryferia, dzisiejsze dzielnice: Paruszowiec, Ligocka Kuźnia aż po Stodoły silniej związane były z hutnictwem niż z górnictwem - stwierdza Bogdan Kloch, dyrektor rybnickiego Muzeum.
Od czasu zamknięcia Silesii minęło już ponad 15 lat. Mimo to w wielu kuchniach nadal gotuje się w „silesiowych” garnkach, serwuje ciasta na talerzach pamiątkowych tego zakładu, czasem nawet przechowuje jedzenie w zamrażarce wyprodukowanej w hucie, bo przecież szkoda wyrzucić, skoro nadal działa.
- Wyrobom Silesii udało się przeżyć samą fabrykę, bo odznaczały się dużą wytrzymałością, były proste, praktyczne i raczej powszechnie dostępne, nawet przy zmieniających się realiach gospodarczych i rynkowych. Te właśnie cechy spowodowały, że znak koziołka pojawiał się w tak wielu domach. Produkty huty były stałym elementem gospodarstw domowych w Rybniku i poza nim, niejako mimochodem wpływając na ich wygląd i towarzysząc ludziom w ich codziennych zajęciach – podkreśla Marta Paszko, kurator wystawy, wnuczka pracownika Silesii.
Ekspozycję można oglądać w rybnickim Muzeum do 15 listopada.