Czy prawo może zmienić biologię? Nie może. Szkoda, że politycy o tym zapominają.
Antybiologia
Uchwalona w zeszłym tygodniu przez Sejm Ustawa o uzgodnieniu płci zaskoczyła wiele osób. Dokument ten całkowicie bowiem pomija biologię. Odnosi się on do niepoznanego w istocie zjawiska, jakim jest transseksualizm. Osoby lobbujące za uchwaleniem ustawy uznały, iż najważniejsze jest, by w pewnych sytuacjach móc wyłącznie nazwać, iż kobieta, nie jest kobietą, lecz z racji na doświadczane trwałe przekonanie, określić ją należy mianem mężczyzny. W trakcie swoich licznych wykładów, dr Wanda Półtawska zwracała uwagę, że w człowieku każda jego komórka odnosi się do płci. To, iż dany mężczyzna stwierdzi, że jest kobietą, nie zmieni jego wyposażenia wewnętrznego, które jest męskie. Zdarzają się oczywiście sytuacje, w których np u danej osoby wyposażenie genetyczne organizmu jest inne niż wskazują na to zewnętrzne cechy fizyczne. Do podobnych zjawisk nie odnosi się jednak ustawa o uzgodnieniu płci. Płeć, jak sama nazwa wskazuje, ma być uzgodniona. Sąd na podstawie badania psychoseksualnego ma rozstrzygnąć (!) , czy dana osoba nie jest w istocie „reprezentantem” przeciwnej płci. Kuriozalność podobnego aktu prawnego objawia się już w samej jego nazwie. Kluczowe, unikalne oraz wpisane w człowieka zjawisko płciowości, ma być bowiem uzgodnione w drodze dowodu prawno- medycznego. Więcej, w ustawie tej odchodzi się od pewnej logicznej konsekwencji, jaką dostrzec można w aktualnie obowiązujących przepisach. Dana osoba chcąc zmienić obecnie płeć, musi uzyskać zgodę sądu, by następnie lekarze mogli przeprowadzić operację chirurgiczną, upodabniającą np. mężczyznę do kobiety. Bez zgody sądu spotkali by się z zarzutem popełnienia przestępstwa w postaci okaleczenia człowieka w sposób pozbawiający go zdolności płodzenia. W przyjętych przez Sejm przepisach nie ma jakiegokolwiek odniesienia do zabiegów chirurgicznych. Płeć zmieniana zostaje dosłownie na papierze.
Dzieci w prawie
Okazuje się jednak, iż projektodawcy, także parlamentarna większość, uznali, iż podobne działania mogą obejmować również osoby małoletnie, a więc dzieci. W treści ustawy wskazano, że zmienić płeć może wyłącznie osoba mająca „zdolność do czynności prawnych”, tj. pełnoletnia, jednocześnie niepozostająca w związku małżeńskim z inną osobą.
Jak czytamy jednak w art. 15 ustawy o uzgodnieniu płci „Zmiany imienia osoby małoletniej, której tożsamość płciowa różni się od płci wpisanej do aktu urodzenia, można dokonać na imię niewskazujące na płeć”. Podobne działanie może być podjęte na wniosek przedstawiciela ustawowego dziecka ( najczęściej rodzica), który posiada „orzeczenie wydane przez lekarza ze specjalizacją w zakresie psychiatrii lub seksuologii, które stwierdza występowanie tożsamości płciowej odmiennej od płci wpisanej do aktu urodzenia.” Cytowane powyżej przepisy zamieszczone zostały na końcu omawianej ustawy, przyjętej przez Sejm w dniu 23 lipca b. r. Są one tą częścią dokumentu, który ma zmienić przepisy ustawy o zmianie imienia i nazwiska. Cóż zatem oznaczają w praktyce powyżej cytowane fragmenty?
Ustawa nie wprowadza możliwości, by dziecko samodzielnie skierowało do sądu wniosek o zmianę płci. Podobne propozycje pojawiły się w Norwegii. Warto zauważyć, że w poprzednich wersjach ustawy o zmianie płci były sugestie, by mogły jej dokonać w Polsce dzieci od 16 r ż. Jeśli jednak przyjęte w ostatnich dniach przez Sejm rozwiązania prawne wejdą w życie okazać się może, iż powoli coraz większą grupę dzieci określić będzie można mianem „bezpłciowców”. Ustawa o uzgodnieniu płci wskazuje bowiem, że rodzice będą posiadać prawo, by nadać dziecku imię, które nie będzie sugerowało jego płci. Wcześniej jednak, rodzice muszą posiadać odpowiednie orzeczenie od lekarza psychiatry, lub seksuologa.
Trudno w pełni pojąć „logikę” omawianego przepisu. Zjawisko transseksualizmu u dzieci opisane zostało w Międzynarodowej klasyfikacji zaburzeń psychicznych i zaburzeń zachowania (ICD 10, punkt F 64.2) Autorzy zwracają jednak uwagę, iż podobny stan kliniczny zdarza się niezwykle rzadko. Ponadto jego diagnoza możliwa jest wyłącznie przed pokwitaniem. Czytając ustawę dojść można do wniosku, że jej twórcy chcą wprowadzić terapię poprzez pozbawienie dziecka jego płci. Rodzice mogą zmienić bowiem imię dziecka na takie, które jej nie sugeruje. Po co jednak podejmować tego typu działania ? Czy chłopiec np. w przedszkolu bawiący się lalkami będzie czuł się lepiej, gdy nagle rodzice i bliscy będą zwracać się do niego w sposób „neutralny”? Jakie zatem imię mu nadać? Czy jako dorosły, będzie mógł zadecydować, iż przyzwyczaił się do braku płci?