- Dziękuję dobrym ludziom, którzy nam tu bardzo pomagają - mówi Shadi z Damaszku.
Shadi ma 43 lata, jego żona Maryam (Maria) – 40. Mają troje dzieci – dziewczynkę i dwóch chłopców. Pochodzą z Damaszku i tam mieszkali. Ojciec rodziny był rzemieślnikiem. – Przed wojną żyło się nam komfortowo, miałem dochody powyżej średniej, dzieci chodziły do szkoły, życie było spokojne. Ale teraz było już zbyt niebezpiecznie, nie dało się żyć. Bomby przelatywały nad naszą chrześcijańską dzielnicą – opowiada Syryjczyk, który ze swoją rodziną przyjechał do Polski w pierwszej grupie chrześcijan z Syrii na zaproszenie Fundacji Estera. Są piątką z ponad 4 milionów Syryjczyków, którzy opuścili swój kraj z powodu wojny domowej i barbarzyńskich rządów tzw. Państwa Islamskiego, zwłaszcza w północnowschodniej części tego kraju.
Rodzina Shadiego to pierwsi Syryjczycy, którzy znaleźli gościnę w diecezji opolskiej. Na razie – dzięki zgodzie starosty prudnickiego – mieszkają w internacie Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Głogówku. W drugiej połowie sierpnia oczekiwana jest większa grupa uchodźców chrześcijańskich, która początkowo będzie przyjęta przez diecezję opolską w dwóch ośrodkach „Caritas”.
- Jestem katolikiem, a moja żona jest prawosławna. Ale w Syrii nie ma tak ostrych podziałów między wyznaniami. Chodzimy na modlitwę do różnych kościołów. Przede wszystkim jesteśmy chrześcijanami, żyjemy razem, współpracujemy – opowiada Shadi. Jego córka pokazuje różaniec na nadgarstku.
- Z Syrii każdy, kto ma możliwość wyjazdu – ucieka. Kiedy w kościele usłyszeliśmy, że można przyjechać do Polski, nie wahaliśmy się. Pozostanie w Syrii byłoby zbyt niebezpieczne. Tylko w samym Damaszku zbombardowanych było dziesięć kościołów – opowiada Syryjczyk. Do Polski przyjechała też jego siostra z mężem i dzieckiem, na razie mieszkają w Poznaniu. Reszta rodziny pozostała w Syrii.
- Martwię się o nich, ale przede wszystkim cieszę się, że uratowałem życie mojej żony i dzieci. W Polsce wszystko jest bardzo dobrze, ludzie bardzo mili. Jedyny problem to język. Ale najważniejsze, co chcę powiedzieć, to: dziękuję wszystkim dobrym ludziom, którzy nas tu przyjęli i bardzo nam pomagają – podkreśla Shadi.
Mówi o grupie kilkunastu wolontariuszy z Głogówka i okolic, którzy zorganizowali się pod hasłem „Głogówek – Bezpieczna Przystań”. – Po prostu przejęliśmy się losem chrześcijan w Syrii, którym grozi totalna zagłada. Kiedy dowiedzieliśmy się, że Fundacja Estera chce sprowadzić stamtąd rodziny chrześcijańskie, ale ma problem ze znalezieniem dla nich miejsc, w których mogłyby zamieszkać, postanowiliśmy coś z tym zrobić. Jest to przecież sprawa życia i śmierci. Tym bardziej że w Głogówku jest sporo mieszkań, które przez lata stoją puste. Ale nie udało nam się uzyskać zgody właścicieli na to, żeby Syryjczycy tam zamieszkali – mówi Dominik, jeden z wolontariuszy.
Znaleźli jednak niezamieszkany dom w pobliskich Dzierżysławicach. Czesław Filarowski udostępnił go za darmo Syryjczykom i podpisał z Fundacją Estera umowę na 5 lat, która po tym okresie będzie obowiązywała na czas nieokreślony.
Dom, w którym zamieszkają Syryjczycy w Dzierżysławiu Andrzej Kerner /Foto Gość Dom wymaga jednak remontu, co wydłużyło o co najmniej miesiąc przygotowanie mieszkania dla uchodźców. Wolontariusze zaczęli go remontować własnymi siłami.
– Sam remont będzie kosztował kilka tysięcy złotych. Nie chcieliśmy, żeby koszt przekroczył sumę np. rocznego czynszu, co mogłoby narazić właściciela na zarzuty o interesowność – podkreśla wolontariusz. Kilka firm ofiarowało materiały budowlane i okna, osoby prywatne wspomagają sprawę datkami czy darami – wyposażeniem domu. Codziennie, zwłaszcza od popołudnia, aż do późnej nocy – trwają prace remontowe.
W domostwie, które mniej więcej za tydzień ma być udostępnione Syryjczykom, spotykam sześć osób z ekipy remontowej: Edytę, dwóch Dominików, Irka, Michała i Mateusza. Pracują w swoim wolnym czasie, oczywiście za darmo, nie szczędząc sił. – Moi znajomi pozytywnie to oceniają. Mówią mi: supersprawa, fajnie, że to robicie. Może sami nie mają czasu czy sił, ale popierają – mówi inny wolontariusz, Dominik z parafii św. Anny w Golczowicach.
Ps. Dziękuję panu Ziadowi Hammoudeh za tłumaczenie rozmowy z Shadim.