Dziś trudno sobie wyobrazić Wojciechów bez kuźni i kowala. Każdego roku na warsztaty kowalskie przyjeżdża tu z całego kraju kilkunastu śmiałków, by uczyć się rzemiosła od najlepszych. Pokazuje to, że kowalstwo nie jest ginącym zawodem.
Przy głównej drodze w Wojciechowie stoi kuźnia. Otwarta jest dla zwiedzających jak również dla tych, którzy chcą zamówić ozdoby lub sprzęty domowe. Niektórzy marzą o karniszu z żelaza, inni o poręczy na klatce schodowej lub o oryginalnym świeczniku.
Oczywiście w Wojciechowie nadal można podkuć konia lub zamówić pług albo inne narzędzia rolnicze. Zmechanizowanie rolnictwa spowodowało, że jest coraz mniej koni, a zapotrzebowanie na lekki sprzęt gospodarczy całkowicie zmalał.
Jednak Roman Czerniec, kowal z Wojciechowa nie narzeka. Rzeczywistość zmusiła go do tego by zajął się kowalstwem artystycznym. Podkreśla, że niezbędna mu jest podstawowa znajomość języków angielskiego i niemieckiego oraz umiejętność posługiwania się komputerem.
- Muszę się porozumieć z obcokrajowcami zamawiającymi produkt u mnie, jak i z tymi, którzy przejeżdżając obok kuźni wstępują na zakupy. Oczywiście nie działam w pojedynkę, bo jest to obecnie niemożliwe – tłumaczy Czerniec.
Pierwszego konia podkuł, gdy miał 16 lat. Ostatniego kilka dni temu. Jednak największym zamówieniem jakie wykonał były zdobienia zamku w Lyonie we Francji. Właściciel posiadłości kilka lat szukał bezskutecznie fachowca na wysokim poziomie. Kowala z Wojciechowa polecili mu inni.
Kuźnia w Wojciechowie powstała w 1920 r. Założył ją Michał Ostrowski – dziadek pana Romana. – Dziadek przez 5 lat służył w carskiej armii, był podkuwaczem koni. Po powrocie z frontu miał wyuczone rzemiosło i otworzył kuźnię, która służyła lokalnej społeczności. Pracował w niej do samej śmierci – tłumaczy Roman Czerniec.
- Był jednak pewien kłopot w życiu mojego dziadka. Nie miał syna, za to urodziły mu się trzy córki. Tak się złożyło, że wydał jedną z nich za kowala. Dzięki temu kowalstwo przetrwało w Wojciechowie. Będąc małych chłopcem przybiegałem do kuźni obserwować ojca i dziadka przy pracy. To zamiłowanie zamieniłem w mój zawód i misję – tłumaczy.
Obecność kowala i kuźni za wielką reklamę miejscowości uznaje Jan Czyżewski, wójt gminy Wojciechów. – Coroczne zjazdy kowali przysparzają nam rozgłosu, bardzo się z tego cieszymy – powiedział.
Zakończenie warsztatów kowalskich zwieńczyło wręczenie nagród i pamiątkowych dyplomów. Całość poprzedziła Msza św. odprawiona w intencji kowali oraz ich rodzin. Przedstawiciele kowali dziękowali ks. Janowi Hałasie, proboszczowi parafii za otwartość i życzliwość.