Kandydatka na premiera uważa, że o sprawie powinni dyskutować specjaliści, a nie politycy. A kampania wyborcza to moment najgorszy z możliwych.
Po dzisiejszym spotkaniu Beaty Szydło z Karoliną Elbanowską dziennikarze spytali kandydatkę PiS o jej poglądy na temat in vitro.
"PiS nigdy nie mówiło o tym, że metoda in vitro ma być zakazana" - zaznaczyła B. Szydło. Dodała, że jej partia podnosi inną bardzo ważną kwestię, a mianowicie to, że sprawy związane z tą metodą trzeba uregulować. "W tej chwili w Polsce na tym polu jest wolnoamerykanka. To jest problem bardzo poważny i trzeba o tym rozmawiać. Ale na pewno nie w kampaniach wyborczych, bo to jest najgorszy z możliwych okresów. (...)Kwestie światopoglądowe, dotyczące sumienia powinny być toczone przede wszystkim przez ekspertów, a nie polityków, do tego wszystkiego w kampanii wyborczej, co zawsze skutkuje rozwiązaniami populistycznymi" - podkreśliła Szydło.
Warto przypomnieć, że PiS w sprawie uregulowania kwestii związanych z zapłodnieniem pozaustrojowym składał dwa projekty i oba zostały odrzucone. Kiedy poseł Bolesław Piecha wyjaśniał, że zabiegi in vitro nie mają rewelacyjnej skuteczności, a przeprowadza się je kosztem innych zarodków, dlatego powinna za stosowanie tej procedury grozić kara grzywny lub 2 lat więzienia, portal natemat.pl grzmiał, że takich rozwiązań nie ma nawet w radykalnych islamskich krajach.
Drugi projekt pilotował Jan Dziedziczak. Twierdził on, że nie należy promować in vitro, które niczego nie leczy, a raczej naprotechnologię. W myśl tego projektu już istniejące zarodki mają być pod opieką państwa, a dzięki zakazowi in vitro nie byłyby tworzone w sztuczny sposób nowe.
Więcej na ten temat TUTAJ.
Założenia o karaniu za stosowanie in vitro zostały później zrewidowane i w kwietniu 2015 roku został zmieniony pisowski projekt, w którym zamiast więzienia proponowano zakazanie wykonywania zawodu lekarzowi, który tę procedurę zastosuje. Czesław Hoc z sejmowej komisji zdrowia wyjaśniał wtedy Radiu Maryja, że karze podlegałby także ten, kto kto nie dopełniając obowiązków lub nadużywając uprawnień, będzie dopuszczał się do tworzenia embrionu poza organizmem kobiety.
Andrzej Duda w kampanii prezydenckiej przekonywał, że jego stanowisko jest tożsame z tym, które prezentuje w sprawie in vitro episkopat. Więcej na ten temat TUTAJ.
„Jestem sceptycznie nastawiony wobec in vitro, natomiast rozumiem tych małżonków, którzy nie mogą mieć dzieci, że są gotowi do tego, by mieć potomstwo za wszelką cenę. W tym zakresie moje stanowisko jest zgodne ze stanowiskiem Episkopatu Polski: że pod pewnymi warunkami, bardzo zdecydowanymi, mogłoby to być dopuszczalne, ale przede wszystkim musiałaby być ochrona życia, jak najdalej posunięta. Ochrona życia to jest absolutna podstawa” – precyzował w TVN24 Andrzej Duda.