250 pielgrzymów z Leszczyn i Skrzyszowa dotarło po południu 30 czerwca przed obraz Czarnej Madonny.
150 osób zapisało się na tę pielgrzymkę w podrybnickich Leszczynach, a 100 w Skrzyszowie pod Wodzisławiem. Chociaż, jakby się lepiej przyjrzeć, okazuje się, że są to przedstawiciele 30 różnych parafii. - To pokazuje, jaki jest w ludziach głód pielgrzymowania - mówi ks. Mateusz Drobny, wikary parafii św. Andrzeja Boboli w Leszczynach.
Tysiące Górnoślązaków
Ojcowie paulini nie mają wątpliwości, że koniec czerwca i pierwsza połowa lipca to na Jasnej Górze czas Górnego Śląska. Każdego dnia docierają tam teraz pielgrzymki z poszczególnych górnośląskich parafii, czasem po kilka jednego dnia. Prawie wszystkie maszerują do Częstochowy Szlakiem Orlich Gniazd. Tę drogę wybrali też pielgrzymi z Leszczyn i Skrzyszowa.
- Jest ogromne zapotrzebowanie na rozmowy duchowe z księżmi - mówi ks. Witold Tatarczyk, proboszcz parafii św. Michała Archanioła w Skrzyszowie.
- I na ciszę! - dorzuca ks. Mateusz Drobny.
To rzeczywiście niezwykłe, że w świecie, który rozpędził się jak na złamanie karku, w którym cisza właściwie zniknęła, gdzie wielu, zwłaszcza młodszych, nie umie się rozstać ze smartfonem nawet na pielgrzymce, cisza jednak fascynuje. W trakcie marszu przez las, z dala od szos, prowadzący ogłaszali czasem 10-minutową, absolutną ciszę. Zadziwiające było to, że ludzie się do niej stosowali - wystarczyło raz czy drugi przypomnieć w pierwszych sekundach po jej ogłoszeniu. - Niesamowicie im się to podoba. Proszą, żeby znowu ogłosić ciszę - relacjonuje ks. Tatarczyk.
Przeprosiny w ruinach
Animatorem muzycznym był Andrzej Pałka, szef Caritas w Wodzisławiu Śląskim. - On gra na gitarze i śpiewa z górki, pod górkę, zawsze. Podejrzewam, że jedna trzecia całego jego ciała to są płuca - mówi ks. Tatarczyk.
Około 30 ludzi w wieku 16-25 lat wieczorami na tej pielgrzymce grało z księdzem Mateuszem w "Mafię", w piłkę plażową albo po prostu siedziało razem i śmiało się do rozpuku.
Wielu mocno przeżyło Drogę Krzyżową, odprawioną w ruinach zamku w Olsztynie. W czasie tego nabożeństwa ksiądz zaproponował, żeby pielgrzymi przeprosili się nawzajem. Mogli przeprosić trzy osoby, które stały przypadkowo obok. A jeśli mieli poczucie, że kogoś na tej pielgrzymce obrazili - to teraz jest czas, żeby go odszukać i poprosić o wybaczenie. - Jedna z pań powiedziała mi później, że przeżyła tyle Dróg Krzyżowych, ale przy tej po raz pierwszy w życiu się popłakała - mówi ks. Tatarczyk.
Pielgrzymi po wejściu w granice Częstochowy Przemysław Kucharczak /Foto Gość