Nie macie prawa zapominać swej historii, nie po to, aby się mścić, lecz aby czynić pokój, abyście mogli ich kochać – powiedział Franciszek podczas spotkania z kapłanami i osobami konsekrowanymi w katedrze Serca Jezusowego w Sarajewie.
Nie macie prawa zapominać swej historii, nie po to, aby się mścić, lecz aby czynić pokój, abyście mogli ich kochać – powiedział Franciszek podczas spotkania z kapłanami i osobami konsekrowanymi w katedrze Serca Jezusowego w Sarajewie. Wyznał, że przygotował na nie przemówienie, ale po wysłuchaniu trzech świadectw doszedł do wniosku, że powinien skierować kilka słów „od serca”.
Był to jego komentarz do wspomnień kapłana, zakonnika i zakonnicy z niedawnej przeszłości, gdy w Bośni i Hercegowinie prawie 20 lat temu toczyła się krwawa wojna. Ich świadectwa mówią same za siebie, przedstawiając pamięć narodu – powiedział papież.
Podkreślił, iż naród, który zapomina o swej przeszłości, nie ma przyszłości. Zaznaczył, że usłyszane świadectwa są zapisem pamięci ojców i matek w wierze. „Drodzy bracia i siostry, nie macie prawa zapominać swej historii, nie aby się mścić, lecz aby czynić pokój, aby miłować tak, jak oni miłowali” – stwierdził Ojciec Święty. Dodał, że za powołaniem każdego z obecnych na dzisiejszym spotkaniu kryje się krew świadków wiary i zaapelował, by nie zapominano o krwi przodków w wierze.
Wspomniał następnie, że trzy słowa zapadły mu szczególnie w serce. Pierwsze to przebaczenie. „Mężczyzna czy kobieta, którzy poświęcają się na służbę Panu, a nie potrafią przebaczyć, są niepotrzebni. Przebaczenie przyjacielowi, który powiedział złe słowo, z którym się pokłóciłeś, czy z siostrą, która jest o ciebie zazdrosna, nie jest tak trudne. Ale wybaczenie temu, kto cię bije, torturuje, depcze, grozi ci z pistoletu, aby cię zabić, to trudne. A oni to uczynili i głoszą, że tak trzeba czynić” – powiedział Franciszek.
Wielkie wrażenie wywarły na nim też słowa pierwszego kapłana o 120 dniach spędzonych w obozie koncentracyjnym. Zauważył, że często zapominamy o cierpieniach naszych przodków, kiedy każda minuta była policzona, a każda chwila była torturą. „Skarżymy się, gdy boli nas ząb, gdy chcemy mieć telewizor w naszym pokoju i wiele wygód, albo plotkujemy o przełożonym lub przełożonej, gdy posiłek nie jest zbyt dobry ... Nie zapominajcie, proszę was, o świadectwie waszych przodków” – zaapelował Ojciec Święty. Zaznaczył, że siostry, księża, biskupi, seminarzyści żyjący według logiki świata są karykaturą, nie pamiętają o męczennikach, zapomnieli o Jezusie Chrystusie ukrzyżowanym.
Papież wspomniał także o milicjancie, który dał gruszkę zakonnicy i o muzułmance, która przyniosła posiłek zakonnikowi. „Wszyscy jesteśmy braćmi” – zaznaczył. Dodał, że także człowiek okrutny odczuł Ducha Świętego, a muzułmanka była zdolna do przekroczenia różnic religijnych i do miłowania, bo wierzyła w Boga i uczyniła dobro. Zaznaczył, że każdy może w sobie nosić ziarno dobra, bo wszyscy jesteśmy dziećmi Boga.
Franciszek przypomniał, że wszyscy świadkowie wiary nauczyli się jej we własnych rodzinach, od rodziców i rodzeństwa. W tym kontekście prosił o modlitwę w intencji rodzin, aby owocowały wieloma dziećmi i powołaniami.
Nawiązując do okrucieństwa wojny, które można dostrzec także dziś, Ojciec Święty wezwał duchownych, by czynili ich przeciwieństwo, by byli delikatni, ludźmi braterstwa i przebaczenia. „I nieście krzyż Jezusa Chrystusa. Święta Matka Kościół pragnie was takimi: maluczkimi, maluczkimi męczennikami” – powiedział Franciszek. Poprosił też zgromadzonych, aby pamiętali o nim w modlitwie.
Przed wystąpieniem papieża świadectwa własnego życia kapłańskiego i zakonnego przedstawili mu dwaj kapłani i siostra zakonna. Ks. Zvonimir Matijević, franciszkanin o. Jozo Puškarić i siostra Ljubica Šekerija mówili o ogromie cierpienia fizycznego i duchowego, a zarazem o sile niezachwianej wiary i zdolności do przebaczenia prześladowcom.
Pierwszy kapłan, który o kulach, z wielkim trudem i przy pomocy innego księdza, stanął przy pulpicie, powiedział, że ma 60 lat, pochodzi z Banja Luki i przyjął święcenia w 1987. W 1992 został proboszczem małej, 50-osobowej parafii w miejscowości Glamoč, gdzie przeważali prawosławni. Gdy rozszalała się tam wojna, w Niedzielę Palmową 12 kwietnia 1992 po Mszy św. zabrali go żołnierze i wywieźli do Kninu w Chorwacji. Był wielokrotnie bity do utraty przytomności. Żądali od niego, aby publicznie, przed kamerami telewizyjnymi, przyznał się, że jest przestępcą, że księża katoliccy są zbrodniarzami i że wychowują zbrodniarzy.
Przeżycia te tak bardzo go osłabiły i wyniszczyły ks. Matijevicia, że był on bliski śmierci. Trafił do szpitala, gdzie musiano mu przetoczyć łącznie 6 litrów krwi, aby mógł przeżyć. Na prośbę biskupa Banja Luki Franjo Komaricy, który z powodu aresztu domowego nie mógł go odwiedzić, przybył do niego prawosławny biskup Bihaciu i Petrovacu Chryzostom, przekazując mu słowa nadziei na zwycięstwo dobra. Po 26 dniach pobytu w szpitalu knińskim wyszedł na wolność, na prośbę biskupa Franjo, wymieniony „jako więzień wojenny”. Potem jeszcze spędził dwa tygodnie w szpitalu w Splicie. „Niech Bóg błogosławi tych, którzy pomogli mi być jeszcze żywym” – dodał kapłan.
Jako drugi opowiedział o swych przeżyciach franciszkanin 40-letni o. Jozo Puškarić, pochodzący z wielodzietnej rodziny – ma czterech braci i cztery siostry, z których trzy zostały zakonnicami. 14 maja 1992 uzbrojeni policjanci serbscy zabrali jego i grupę jego parafian do obozu koncentracyjnego, chociaż nie zrobili niczego złego. Spędził tam 120 dni, które – jak podkreślił – były jako 120 lat. „Dni były długie, gdyż były pełne niepewności i strachu”. Więźniowie byli nieludzko traktowani – bez jedzenia i picia, bez podstawowych warunków higienicznych, często bici i maltretowani fizycznie i psychicznie, on sam stracił trzy żebra.
„Jestem pewien, że nikt nie byłby w stanie przeżyć tego wszystkiego sam, bez pomocy Bożej i innych osób” – wspominał kapłan. Dodał, że Bóg zesłał mu pomoc, także w postaci jedzenia, za pośrednictwem muzułmanki Fatimy i jej rodziny, którzy obecnie mieszkają w Ameryce. „Tylko nadzieja i wiara w Boga mogły dawać mi nową siłę na nowy dzień i nową nadzieję. Ciągła modlitwa, pełna nadziei, wypowiadana w sercu, czyniła cuda. Ja osobiście doświadczyłem wielokrotnie cudownego wysłuchania za wstawiennictwem Najświętszej Maryi Panny, św. Antoniego i innych świętych” – podkreślił zakonnik.
Ostatnie świadectwo przedstawiła s. Ljubica Šekerija – szarytka. Jej bolesne przeżycia rozpoczęły się we wspomnienie św. Teresy z Avili – 15 października 1993, gdy o świcie 5 uzbrojonych cudzoziemców wdarło się do jej parafii, gdy szykowała śniadanie dla pracujących tam dwóch kapłanów. Ona i obaj księża musieli znosić wiele upokorzeń i cierpień fizycznych, ale także duchowych, np. zrywanie krzyżyków i różańców i żądanie podeptania ich pod groźbą utraty życia. Jak wspominała zakonnica, gdy jeden z napastników znalazł u niej krzyżyk, rzucił go na podłogę i kazał księdzu podeptać go, grożąc, że w przeciwnym wypadku zabije ją. Siostra jednak prosiła swego proboszcza, aby nie deptał „naszej świętości”, choćby ona sama miała zginąć. Takich sytuacji było wiele, ale – jak powiedziała później s. Ljubica – jeden z napastników, gdy zostali sami, dał jej coś do jedzenia i uwolnił ją. „Porwał mnie jeden zagraniczny milicjant, a teraz inny zagraniczny wypuścił mnie na wolność” – dodała siostra.
Wszyscy mówcy podkreślali, że Bóg zachował ich od poczucia zemsty i odwetu i zapewniali, że przebaczyli swym oprawcom i prześladowcom. Wyrażali przy tym radość i wdzięczność Ojcu Świętemu za to, że odwiedził ich kraj, dodając im w ten sposób otuchy i odwagi, za "słowa pokoju i pociechy”. "Dziękuję za to, że przybyłeś, aby zasiać nasiona dobra w sercu wielu tych, którzy dopuścili się zła. Twoja wizyta, Twoja modlitwa i Twoje słowa pobudzą wszystkich do czynienia dobra” – powiedział ks. Matijević.
Papież ze swej strony był bardzo poruszony każdym świadectwem i osobiście podchodził do każdej z przemawiających osób, rozmawiał z nimi przez dłuższą chwilę i całował ich ręce.