Lourdes pożegnało pielgrzymów deszczem. Oni pożegnali Lourdes dynamicznym tańcem na peronie. Katowice powitały ich śpiewem młodzieży. Teraz odpoczywają już w domach.
Pielgrzymi dwie godziny zajmowali miejsca w pociągu. Potem jechali trzydzieści sześć. Rozmawiali, modlili się, nawet uczestniczyli w Mszy św. na torach. Po czterech dniach przeżytych intensywnie w Lourdes i jeszcze ponad trzydziestu godzinach w pociągu, wysiedli na dworcu w Katowicach, gdzie czekały na nich rodziny. Przybyli też wolontariusze, by pomóc z bagażami i wózkami.
- Nie było łatwo przyjechać, bo to środek nocy, ale my to robimy dla dobra, dla ludzi - powiedział ks. Leszek Buba, asystent KSM ze Zgody. - To nieważne czy noc, czy dzień, mróz czy upał, gdy jest potrzeba - pomagamy, jest coś do zrobienia, to my to robimy - dodaje Grzegorz Lenart, prezes oddziału.
Na katowicki dworzec przybył również bp Marek Szkudło. Witając pątników, dziękował za ich modlitwy w intencji archidiecezji katowickiej. Na koniec wszystkim pobłogosławił.
- To był bardzo intensywny czas, pełen wrażeń – opowiada Roman Michalski z Katowic. - Chyba największe wrażenie zrobiła na mnie kąpiel w cudownej wodzie, może dlatego, że ona ma tylko 8 stopni Celsjusza, czyli po prostu jest lodowata. Cały czas się modliłem za rodzinę i cały region. Taka wyprawa jest trochę męcząca dla 77-latka...
Przeczytaj także