Kombajn, który pomoże w akcji ratowniczej, trafia już w częściach pod ziemię w kopalni "Wujek" Ruch Śląsk.
Kombajn został zdemontowany pod ziemią w Ruchu "Wujek" i jest zwożony na Ruch Śląsk w Rudzie Śląskiej. Niektóre jego elementy są już tam pod ziemią. Po zmontowaniu kombajn ten będzie drążył nowy chodnik w kierunku ściany nr 7, gdzie najprawdopodobniej znajdują się dwaj zaginieni górnicy. Prowadzący akcję sądzą, że może to potrwać krócej, niż żmudne, ręczne przebijanie się przez rumosz, co teraz próbują robić ratownicy.
Idzie im to powoli - w niedzielę 19 kwietnia od rana do godziny 16.00 pokonali tylko około cztery metry. Natrafiają na takie utrudnienia, jak pogięte elementy konstrukcji, szyn, rurociągów czy zapory przeciwwybuchowej. Równocześnie poszerzają jednak wykonywany przez nich korytarz, by zainstalować w nim większy lutniociąg Ø 600 mm i dzięki niemu dostarczyć więcej powietrza.
Sprężone powietrze było zresztą tłoczone do rumowiska już od soboty mniejszym lutniociągiem. Ratownicy stwierdzili, że częściowo wypływa ono drugim wyrobiskiem - co oznacza, że obieg powietrza jest ograniczony, lecz drożny. Jeśli zaginieni górnicy żyją, prawdopodobnie mają czym oddychać.
Ze względu na przedłużającą się akcję prowadzący rozważają też wywiercenie otworu z powierzchni aż do połączenia wyrobisk ze ścianą. Otwór miałby 30 cm średnicy. To wystarczy, by można było spuścić nim kamerę dla ocenienia sytuacji, podawać wodę i żywność. - Otwór taki spowodowałby też doprowadzenie dodatkowego powietrza na dół. Głębokość odwiertu wyniosłaby ponad tysiąc metrów - wyjaśnia Wojciech Jaros, rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego.
O wypadku w rudzkiej kopalni czytaj też tutaj.
O postępach w akcji ratunkowej: