"Bez prawdy o losie naszych przywódców szansa na pokój w Europie, szansa na rzeczywisty rozwój Polski, będzie niewielka".
"Wydawało się, że sprawa bezpodstawnych kłamstw na temat mojego męża została już wyjaśniona, jednak okazuje się, że moja radość z zakończenia tej niespotykanej w historii, kłamliwej kampanii oszczerstw, była przedwczesna" - mówiła Błasik. Jak dodała, "kilka dni temu prokuratura wojskowa znowu powróciła do starej, skompromitowanej i kłamliwej wersji o winie polskich pilotów". "Z mediów dowiedziałam się o kolejnych pseudodowodach; znów sugeruje się, że ktoś rozpoznał głos mojego męża - w ten sposób znów chce się uwiarygodnić rosyjski scenariusz, który rozpowszechniano zaraz po tragedii" - oceniła.
Jej zdaniem, "przemysł pogardy pracuje pełną parą tak, jak w 2011 roku, kiedy opublikowano oszczerczy raport MAK". Zarzuciła przy tym prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu i premier Ewie Kopacz, że "nie reagują na kłamstwa smoleńskie". "Po raz kolejny pytam więc: kto w tym kraju stanie w obronie honoru polskich oficerów? Jak to możliwe, że kłamstwem posługują się ludzie noszący mundur Wojska Polskiego?" - pytała Błasik. Oświadczyła także, że bezpodstawnie obrażany jest jej mąż; niszczony jest "jego życiowy dorobek w trudnej służbie dla dobra i bezpieczeństwa naszej ojczyzny".
Z kolei poseł Krzysztof Szczerski mówił o staraniach PiS ws. wszczęcia śledztwa międzynarodowego. Zapowiedział, że w ramach komisji prawnej i praw człowieka Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy powstanie raport nt. katastrofy. "Sprawa śledztwa międzynarodowego nie jest kwestią nową. Stanęła nieomal w kilka godzin po dramacie smoleńskim i jak dotąd nieustannie rozbijała się o złą wolę i niechęć przedstawicieli rządów Donalda Tuska i Ewy Kopacz" - ocenił Macierewicz.
Członkowie zespołu przypomnieli wcześniejsze apele rodzin ofiar katastrofy o powołanie komisji międzynarodowej m.in. akcję, podczas której zebrano 500 tys. podpisów; następnie zostały przekazane do marszałka Sejmu.
Podczas posiedzenia przytoczono również treść memorandum o porozumieniu ws. przekazania stronie polskiej zapisów rejestratorów pokładowych Tu 154M. Dokument podpisał w maju 2010 ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller. Jak wskazywali członkowie zespołu, zakładał on, że przekazanie Polsce oryginalnych zapisów może nastąpić "na podstawie decyzji właściwego organu Federacji Rosyjskiej po zakończeniu śledztwa".
"Ten dokument jest najważniejszym dokumentem, o którego istnieniu rząd pani premier Ewy Kopacz zdaje się nie chcieć wiedzieć. Ten dokument sprawia, że bez decyzji rządu czarnych skrzynek nie będziemy mogli odzyskać. Mówi o tym, że rząd Donalda Tuska w pełni świadomie zgodził się na to, żeby czarne skrzynki pozostawały w dyspozycji organów państwa rosyjskiego" - przekonywał Macierewicz. "Ten układ trzeba wypowiedzieć. To może zrobić tylko i wyłącznie rząd. To rząd Donalda Tuska i Ewy Kopacz podarował czarne skrzynki Rosjanom" - kontynuował.
Z kolei pełnomocnik części rodzin mec. Piotr Pszczółkowski przytoczył badania autorstwa prof. Krystyny Kamieńskiej-Treli przekazane w czerwcu ub. roku prokuratorze, które miały wykazać, że na wraku tupolewa były ślady materiałów wybuchowych. Podkreślił również, że Kamieńska-Trela wytknęła szereg błędów w procedurze badania obecności materiałów wybuchowych, jaką prowadziło Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji. Pszczółkowski wyraził opinię, że "ratunkiem" dla śledztwa smoleńskiego byłoby przebadanie próbek przez inną instytucję.
10 kwietnia 2010 r. w katastrofie Tu-154M w Smoleńsku zginęli wszyscy pasażerowie i załoga samolotu - w sumie 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka, a także ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski. Polska delegacja, w tym wielu przedstawicieli polskich elit politycznych, wojskowych i kościelnych oraz środowisk pielęgnujących pamięć o zbrodni katyńskiej, zmierzała na uroczystości w Lesie Katyńskim 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.