O pełnej pasji pracy dla Boga oraz o pierwszych internetowych rekolekcjach społeczności „Rób to, co kochasz” opowiada Kamil Zbozień.
Weronika Pomierna: „Kamil, miał być rekinem finansjery, już zarabiał dobry hajs będąc w 100% szczery. Niby wszystko w porządku, przecież czuje się bezpiecznie, ale serce zaczęło podpowiadać, że to niepełne.” Ponoć to o Tobie śpiewa Arkadio?
Kamil Zbozień: Nie mogę zaprzeczyć (śmiech). Tuż po studiach dostałem propozycję pracy w branży finansowej. Zajmowałem się pośrednictwem finansowym. Wcześniej przez 4 lata studiowałem informatykę. Nie dlatego, że marzyłem, aby być informatykiem, ale dlatego, że wiedziałem, że po tych studiach znajdę pracę. Od strony materialnej dobrze mi się powodziło i szybko piąłem się po szczeblach kariery.
Bardzo szybko. Zostać dyrektorem po roku pracy w firmie – dla wielu to niemożliwe. Po dwóch latach kolejny awans.
Zostałem wtedy dyrektorem regionu. Brałem w tym czasie udział w wielu szkoleniach. Rynek biznesowy inspiruje się wieloma szkoleniami, niektóre z nich są bardzo dobrej jakości. Pewnego dnia trafiłem na mszę do jezuitów. Duże wrażenie zrobiły na mnie kazania jednego z ojców. Treści, które tam słyszałem biły na głowę szkoleniowców z mojej firmy. Usłyszałem tam, że Boga interesują pragnienia mojego serca i moje marzenia. To było jak objawienie! Świadomość tego, że Bóg chce żebym realizował swoje, czyli de facto Jego, pragnienia, była niczym odkrycie roku, a nawet życia.
Nie brałeś tego wcześniej pod uwagę?
Dopiero gdy byłem na IV roku studiów przeżyłem swoje nawrócenie, nie tak radykalne jak u mojego brata Arkadio. Wcześniej nie przypuszczałem, że Boga interesują takie tematy jak moja relacja z dziewczyną, moja szkoła i praca. Spowodowało to zmianę mojego myślenia. Pomyślałem, że na rynku jest zbyt mało chrześcijańskich narzędzi dla osób interesujących się rozwojem osobistym. Tak zrodził się pomysł na założenie wydawnictwa „Rób to, co kochasz”. Zainspirował mnie też film z Willem Smithem „W pogoni za szczęściem”. Pokazuje on realia pracy w świecie finansów. Oglądając go, czułem, że Pan Bóg mówił wprost do mojego serca. Pokazał mi konkretnego człowieka, którego postawą bardzo się zainspirowałem. Gdy wszyscy wyszli już z kina, ja dalej siedziałem wzruszony na swoim fotelu. Uświadomiłem sobie, że chciałbym mieć pracę, która dawałaby mi satysfakcję.
Miałeś komfortowe mieszkanie, luksusowy samochód, dobrze płatną pracę i tak z dnia na dzień zrezygnowałeś z tego?
Pracowałem w firmie przez 3 lata. 1 sierpnia 2009 odebrałem awans na dyrektora regionu, a dzień wcześniej byłem w kaplicy wieczystej adoracji w Łagiewnikach i tam podjąłem decyzję, żeby założyć własną firmę. To było święto Ignacego Loyoli. Zrezygnowałem z pracy, pozbyłem się auta i przesiadłem na rower, żeby inwestować w działalność. Przeprowadziłem się z Krakowa i zamieszkałem w Nowym Sączu u rodziców. Gdy rozpoczyna się działalność, trzeba mieć ją z czego sfinansować. Zanim inwestycja zaczęła przynosić zysk minęły ponad 2 lata.
Postawiłeś wszystko na jedną kartę. Było warto?
Tak, choć było to pewne poświęcenie z mojej strony. Zobaczyłem, że jeśli chce się iść za swoimi pragnieniami, to nie obejdzie się bez wyrzeczenia. Teraz zatrudniam 17 osób. Jako RTCK działamy w trzech obszarach: wydawnictwo, styl i muzyka. Zajmujemy się organizacją koncertów, wydajemy chrześcijańskie książki i audiobooki oraz odpowiadamy za akcję „Rób to, co kochasz”. Do naszego zespołu dołączył niedawno Janusz Sikora-Sikorski, przez 40 lat związany z „The Agency Group ”. To jedna z największych na świecie agencji koncertowych, która współpracowała m.in. z Pink Floyd, Deep Purple, Rolling Stones i Al Pacino. Janusz Sikora-Sikorski został odznaczony przez Papieża Benedykta XVI szlacheckim Orderem Świętego Grzegorza Wielkiego - najwyższym odznaczeniem, które może od papieża otrzymać osoba świecka za zasługi charytatywne dla Kościoła. Uważa, że potencjał jaki jest w Polsce i polskich artystach jest ogromny.
Propozycją RTCK na Wielki Post była internetowa Krzyżowa Droga do Zwycięstwa w której poszczególne stacje komentowali wiodący polscy rekolekcjoniści. Skąd ten pomysł?
Chcieliśmy pokazać, że droga „Rób to, Co Kochasz”, nie jest tylko koncentracją na naszych pasjach i talentach. To droga prawdziwych trudów i przeciwności, która pokazuje prawdę o drodze naszego życia. Pan Jezus powiedział, że przyszedł, aby owce miały życie i miały je w obfitości. Kardynał Wyszyński mówił, że każda wartościowa rzecz jest trudna i musi nas kosztować, ponieważ tylko rzeczy małe i liche przychodzą łatwo. Trud jest wpisany w to, co wartościowe. Nasz rozwój wiąże się ze zmaganiem się z przeciwnościami. Podobne lekcje, przy czym na większym poziomie, wypływają z wszystkich stacji drogi krzyżowej.