107,6 FM

Spod krzyża do zmartwychwstania

Pokochałam Go nad życie. I w Nim odnalazłam to, czego zawsze szukałam. Miłość. Nie wstydzę się o tym mówić. Kiedy skonał, przytuliłam się do krzyża. Nie chciałam pozwolić, by umarł. A potem stało się coś… Nie umiem o tym mówić. Apostołowie mnie wyśmiali. Boję się, że też tak zrobicie.

Ewangeliści byli bardzo taktowni. Napisali o mnie, że Pan uwolnił mnie od siedmiu złych duchów. Inni potem mówili o mnie przeróżne rzeczy. Opowiadali, że byłam prostytutką… Jak naprawdę było? Nie chcę do tego wracać. Siedem to cyfra oznaczająca pełnię, siedem to także liczba grzechów głównych. Niech to wystarczy. Poznałam dobrze, czym jest zło. Ale moja opowieść jest nade wszystko historią miłości, która leczy, przebacza, ocala, daje życie. Wiem na pewno, że bez Jezusa skończyłabym na dnie. Był pierwszym mężczyzną, który patrzył na mnie bez pożądania. To nie znaczy wcale, że nie czułam się przy Nim piękna, kobieca. Przeciwnie. Jego spojrzenie przywróciło mi poczucie wartości. On wydobywał ze mnie ukryte dobro, uwolnił od tej przeklętej konieczności potwierdzania swojej wartości byle jak, z byle kim, za każdą cenę. Pokochałam Go całym sercem. To dziwne, ale nie chciałam Go mieć tylko dla siebie. Czułam, że obdarza mnie jakimś wyjątkowym uczuciem. Ale nie byłam zazdrosna. Nigdy. Widziałam wiele razy, z jaką czułością i miłością zwraca się do innych. To sprawiało mi radość. Czułam nawet więź z tymi wszystkimi ludźmi, uzdrowionymi, nawróconymi… Jakby wchodzili do mojej rodziny. Kobiety po przejściach i mężczyźni z przeszłością. Po moim uwolnieniu chodziłam za Nim wszędzie. Było nas więcej kobiet podążających za Chrystusem. Nie, nie miałam pretensji, że apostołowie uchodzą za ważniejszych. Ja byłam pewna swojej i Jego miłości. Czułam się bezpieczna, ceniona, potrzebna. Czego mogłam chcieć więcej? Śmiali się ze mnie, że jestem „Piotr w spódnicy”, apostołka… Niech im będzie. Nasza kobieca wspólnota sprawdziła się w godzinie próby. Byłyśmy pod krzyżem razem z Maryją, aż do końca. Podziwiałam Jego Matkę. Stała wyprostowana jak świeca, Jan ją podtrzymywał. Po policzkach płynęły łzy, ale ani słowa skargi. Ja nie wytrzymałam. Widok Jego cierpień był nie do wytrzymania. Marzyłam, by umyć z tej krwi ukochane ciało, zalać oliwą rany, wycałować… Kiedy skonał, przytuliłam się do Jego przebitych stóp. Czułam, jak krew kapała na moje włosy, twarz.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy