To jest smutna, a prawdziwa historia o tym, jak urzędnicze teorie o zwalczaniu przemocy domowej realizowane są w praktyce.
Karina wybiegła z domu niemal jak stała. Złapała malutkie dzieci, jakieś ubranka i jedną kaszkę, która jakimś cudem została w szafce. Zdążyła do nadszarpniętej reklamówki włożyć dokumenty i ostatnie pieniądze. Jechała tramwajem. Zadzwoniła do drzwi. „Musiałam uciekać, proszę siostry”. „Wejdźcie. Zostańcie. Miejsce jest”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.