Tego w historii murckowskiego lasu jeszcze nie było: odwiedził go prezydent, i to obcego państwa.
Chociaż czy ono takie obce? Chodzi o prezydenta Węgier, państwa, którego obywateli Polacy uważają za braci. Prezydent János Áder ze swoją świtą odwiedził 21 marca mogiłę w lesie murckowskim, w której leży 29 żołnierzy węgierskich. Byli też obecni arcybiskup Egeru Csaba Ternyák i arcybiskup katowicki Wiktor Skworc. A wokół nich - mieszkańcy Katowic-Murcek.
Węgrzy byli w czasie II wojny światowej sprzymierzeńcami III Rzeszy. W odróżnieniu od Niemców, ostentacyjnie okazywali jednak sympatię i przyjaźń Polakom. Także ze Ślązakami z Murcek bardzo się polubili. Ludzie zapraszali ich w niedziele do domów na obiady.
Łzy lecą!
Kiedy w styczniu 1945 roku nadeszli Sowieci, Węgrzy poddali się im bez walki. Niestety, dzień po oddaniu się do niewoli, Sowieci popędzili węgierskich jeńców na śmierć boso po śniegu, bo przedtem ukradli im nawet buty.
Lajos Grendel w dniu rozstrzelania miał akurat 32. urodziny. Laszlo Ostroka był zaledwie 24-latkiem... Mieszkańcy Murcek bardzo przeżyli ich śmierć. Sami tych chłopaków pochowali i przez 70 lat opiekowali się ich leśną mogiłą.
- Był to ludzki odruch i głęboka przyjaźń polsko-węgierska, za którą teraz wszystkim mieszkańcom dziękujemy - mówił arcybiskup Egeru Csaba Ternyák, który wraz z arcybiskupem katowickim Wiktorem Skworcem poprowadził w tym miejscu modlitwę.
Prezydent Węgier János Áder i jego małżonka złożyli kwiaty na grobie swoich zamordowanych rodaków. Rozmawiali też indywidualnie ze Ślązakami, którzy przybyli na tę uroczystość.
- Łzy lecą! Dla nas to nagroda za wszystkie lata, podczas których się tym grobem opiekowaliśmy. Chociaż przecież robiliśmy to bezinteresownie, z potrzeby serca, z myślą o tych zamordowanych chłopakach. Co roku zamawiamy też za nich Msze święte - mówi Sonia Famulok, wiceprezes koła „Murcki” Związku Górnośląskiego.
- Do głowy nam nie przyszło, że przyjedzie nam dziękować prezydent Węgier ze świtą, tylu parlamentarzystów, arcybiskup z Węgier i nasz arcybiskup... I jeszcze z arcybiskupem Wiktorem jest nasz ksiądz Łukasz, jego kapelan, który jest z Murcek. Bardzo się tym wszystkim cieszymy - dodaje.
Leżeli przysnuci śniegiym
80-letni Jerzy Chmieliński z Katowic-Murcek dobrze pamięta żołnierzy węgierskich. Widział też ich przysypane śniegiem ciała Przemysław Kucharczak /Foto Gość Stojącemu nieco z boku, 80-letni Jerzemu Chmielińskiemu, w czasie tej uroczystości wróciły w pamięci wszystkie obrazy, na jakie się napatrzył 70 lat temu.
- Jo tych pozabijanych widzioł. Miołech 10 lot. Zima była niesamowita. Szłech z ojcym, a oni leżeli przysnuci śniegiym. Tu tyczała noga, tam rynka... Wojna to jest jedno wielki paskudztwo - mówi.
On też wraz z przyjaciółmi ze Związku Górnośląskiego od lat pielęgnuje ten grób.
- Mój zmarły w zeszłym roku tata opowiadał, że to byli tacy młodzi chłopcy. I zostali tak brutalnie zamordowani; nawet buty im wzięli. Ale w Murckach ludzie pielęgnowali pamięć o nich nawet w PRL-u - dodaje Irena Kroczek, skarbnik koła „Murcki” Związku Górnośląskiego.
- Pamiętam, że w latach 70. i 80. nawet niektórzy nauczyciele mieli odwagę, żeby nas, dzieci ze szkoły podstawowej, tutaj przyprowadzać, oczywiście nieoficjalnie. I nad tym grobem odważnie nam opowiadali, że tu leżą Węgrzy zamordowani przez Rosjan - wspomina.
O śmierci 29 Węgrów w Murckach przeczytaj w tekście: Żołnierska mogiła nie ma narodowości
Uroczystości w lesie murckowskim Przemysław Kucharczak /Foto Gość