Co o pomniku Henryka Sławika i Józsefa Antalla, odsłoniętym dziś w Katowicach, sądzą wnuki bohaterów?
Ten monument odsłonili 21 marca prezydenci Węgier i Polski. Upamiętnia Polaka i Węgra, którzy w czasie II wojny światowej ocalili na Węgrzech co najmniej 5 tysięcy polskich Żydów.
Pomnik stanął pod nowym gmachem Międzynarodowego Centrum Kongresowego. Jest nowoczesny w formie. To dwie betonowe ściany z wąskimi szczelinami, przez które można wślizgnąć się do środka, w zamkniętą przestrzeń.
Na ścianach od wewnętrznej strony zostały umieszczone napisy ku czci bohaterów. Jedna betonowa ściana symbolizuje Antalla, druga - Sławika. Te ściany osłaniają rosnące między nimi drzewa - czyli, w sposób symboliczny, chronią życie.
Wnuczka z płynną polszczyzną
Z Węgier przyjechało na uroczystość dziesięcioro potomków Józsefa Antalla. Klara Héjj, jego wnuczka, w rozmowie z nami komentowała wygląd katowickiego pomnika.
- Uważam, że bardzo dobrze, że jest nowoczesny. Bo wie pan, jak są figury, to rzadko są podobne do postaci, którą przedstawiają. Rzeźbiarzom nie udaje się uchwycić podobieństwa osoby, której nie znają osobiście - powiedziała nam płynną polszczyzną wnuczka Antalla. Podzieliła się odczuciami, jakie miała, gdy stanęła pomiędzy dwiema, betonowymi ścianami pomnika. - Miałam wrażenie, że to jakby korytarz, którym można wyjść na wolność.
Wnuk Henryka Sławika, katowiczanin Zbigniew Kutermak, zjawił się z żoną, dwiema córkami i dziećmi swojej siostry. Zarówno fizycznie, jak z charakteru, przez swoją śląską bezpośredniość, mówienie w oczy tego, co myśli, przypomina swojego dziadka Henryka.
Gdy mu o tym wspominamy, półżartem potwierdza: - A tak, podobno dziadek potrafił być trudny - mówi.
Choć tego po nim nie widać, przyznaje, że jest bardzo wzruszony tym, jak jego przodek zostaje dziś w Katowicach uhonorowany. - Ten pomnik jest bardzo ładny. Drzewo, które rośnie między ścianami pomnika, to symbol kruchości ludzkiego życia - zauważa.
Tłumaczy, że ściany, które osłaniają drzewo, symbolizują jego dziadka oraz Józsefa Antalla. - Te dwa ciągi betonowych płyt tworzą nawet coś w rodzaju, tak to odbieram, wrót do wolności - mówi.
System ratujący ludzi
Ślązak Henryk Sławik, polityk PPS i członek Rady Miasta Katowice, wraz z węgierskim urzędnikiem Józsefem Antallem stworzyli w czasie II wojny światowej na Węgrzech cały system, który pozwalał na masową skalę ratować polskich Żydów.
Podwładni Józsefa i Henryka wydawali Żydom fałszywe dokumenty. Wielu uciekinierów otrzymywało fikcyjne nazwiska, a współpracujący ze Sławikiem polscy księża dostarczali fałszywe świadectwa chrztu.
Dla 100 żydowskich dzieci Sławik i Antall zorganizowali sierociniec, który dla niepoznaki nazwali Domem Sierot Polskich Oficerów.
Stworzyli wokół niego taką grę pozorów, że Niemcy do końca wojny nie zorientowali się, że dzieci te są Żydami –-ściągali tam nawet na odwiedziny nuncjusza papieskiego. Dzieci demonstracyjnie chodziły też przez miasto do kościoła. W tajemnicy jednak, gdy drzwi i okiennice były zamknięte, nauczycielki uczyły tutaj hebrajskiego i żydowskich zwyczajów.
Najpierw Józsefa Antalla, a później Henryka Sławika, w 1944 roku schwytali jednak Niemcy. Sławik wziął całą „winę” na siebie i nie wydał swojego węgierskiego przyjaciela, nawet po ciężkim biciu w czasie konfrontacji. Niemcy wykonali na nim wyrok śmierci w obozie w Mauthausen, natomiast Antalla wypuścili na wolność.
Na swoim nagrobku József Antall kazał napisać: „Polonia semper fidelis” - Polska zawsze wierna. Jego syn, też József, został pierwszym premierem Węgier po upadku komunizmu.