Pediatra Jolanta Wadowska-Król. Dzięki niej w połowie lat 70. przebadano 5 tys. szopienickich dzieci. Setki z nich uratowała przed chorobą lub śmiercią.
W środę prof. Irena Lipowicz, rzecznik praw obywatelskich, odznaczyła ją odznaką honorową.
Zaczęło się w 1974 r., kiedy u pewnego chłopca z Szopienic, pacjenta dr Król, który trafił do kliniki pediatrycznej w Zabrzu, zauważono problemy z niedokrwistością. Tak rozpoczęły się badania dzieci zamieszkujących ulice w sąsiedztwie Huty Metali Nieżelaznych "Szopienice". Wcześniej dr Wadowska-Król razem z pielęgniarką Wiesławą Wilczek chodziły po domach i wzywały na badania.
Wyniki badań były szokujące. Jak okazało się później, normy w okolicach huty przekroczone były 100-krotnie. "Pył na podwórkach był słabą rudą ołowiu, więc dzieci zjadały ołów nawet razem z bułką trzymaną w ręku podczas zabawy. Na tych ulicach nie przeżywało żadne zwierzę z wyjątkiem szczurów. Jeśli pojawiał się kanarek, to wytrzymywał pół dnia" - mówi dr Jolanta w reportażu Szymona Babuchowskiego "Na ołowianym froncie". Całość przeczytać można w najnowszym numerze "Gościa Niedzielnego" (nr 10 na 8 marca).
Ołowica atakuje układ krwionośny i nerwowy. Dzieci badane przez pediatrę trafiały do różnych szpitali, ich leczenie koordynowała prof. Bożena Hager-Małecka.
Dzięki działalności dr Król 2 tys. dzieci trafiło do sanatoriów na kilkumiesięczne pobyty. Z czasem udało się także doprowadzić do zmiany filtrów w hucie. Lekarka zaangażowała się również w przydzielanie mieszkań rodzinom zagrożonym ołowicą, wybudowanych przez hutę.
Dr Król napisała także doktorat poświęcony szopienickim dzieciom, nigdy nie został on jednak obroniony.