Uczestnicy słynnej głodówki protestacyjnej w Bieżanowie wspominali wydarzenia sprzed 30 lat.
- To nie było tylko krakowskie wydarzenie lokalne. Promieniowało na cały kraj, przyjeżdżali tu ludzie ze wszystkich stron Polski. Część z nich jest wśród nas. To odważni ludzie, którzy myśleli przede wszystkim o wspólnocie. Mogą być wzorem do naśladowania - powiedział 20 lutego dr Maciej Korkuć, historyk z krakowskiego oddziału IPN, w trakcie drugiego dnia konferencji „Sen o wolności, głód nadziei. Wokół 30. rocznicy protestu głodowego w Krakowie-Bieżanowie”, odbywającej się w bieżanowskim kościele Narodzenia Najświętszej Maryi Panny.
Na tablicach umieszczonych na ścianie kościelnego przyziemia, gdzie niegdyś protestowano, wiszą tablice ze spisem wszystkich 371 uczestników głodówki. Co chwilę ktoś podchodził do nich, by poszukać swego nazwiska.
- O! Tutaj jest moje - wskazuje palcem Władysław Zawirski z Tarnowa. W 1985 r. był działaczem podziemnej „Solidarności”. Z pracy zwolniono go po tym, gdy został aresztowany po posiedzeniu tajnej Tymczasowej Komisji Koordynacyjnej „S”.
- Na wieść o głodówce bieżanowskiej, również w Tarnowie zorganizowaliśmy głodówkę solidarnościową. Potem zaś przyjechałem głodować do Krakowa. Znalazłem się wśród kilkunastu osób, które były chrzestnymi małego Kamila Jerzego Tarnawskiego, ochrzczonego w trakcie trwania protestu - wspominał W. Zawirski.
Chrzestnym był także Adam Macedoński, plastyk, poeta, znany działacz opozycyjny. On też uczestniczył w głodówce.
- Głodowałem przez tydzień, ale często przyjeżdżałem do Bieżanowa podczas trwania głodówki, by być z protestującymi. Pamiętam codzienne modlitwy, wykłady z najnowszej historii Polski, wspaniałe poczucie wolności, które wówczas przeżywaliśmy. Bardzo ważne było dla mnie również odsłonięcie wówczas w kościele bieżanowskim tablicy pierwszej w Polsce tablicy upamiętniającej ofiary zbrodni katyńskiej - powiedział A. Macedoński, który przez wiele lat kierował niezależnym Instytutem Katyńskim w Krakowie.
W wielu wypowiedziach przewijała się postać ks. Adolfa Chojnackiego, administratora parafii Narodzenia NMP w Krakowie-Bieżanowie, który nie tylko gościł protestujących, lecz był również ich opiekunem duchowym. Wspominał o nim m. in. 87-letni Józef Figura z Bieżanowa.
- Na Nowym Bieżanowie, gdzie mieszkam, nie było wówczas jeszcze kościoła. Chodziliśmy więc na Msze św. do kościoła na Starym Bieżanowie, gdzie duszpasterzował ks. Chojnacki. Tu miałem okazję dobrze poznać tego szlachetnego kapłana i patriotę. Jego przykład zachęcił mnie do udziału w głodówce. Głodowałem przez siedem niezapomnianych dni. Ks. Adolf co wieczór prowadził z nami długie, budujące rozmowy - powiedział J. Figura.
Głodówka bieżanowska przyczyniła się do przełamania marazmu, w jakim znalazło się w połowie lat 80 ub. wieku życie społeczne w Polsce.
-To był czas przetrącania kręgosłupów moralnych, czas bezkarności partii komunistycznej i Służby Bezpieczeństwa. Ta głodówka pokazała, że wciąż jest o co walczyć i są ludzie którzy będą to robić - mówił dr Korkuć.
Podobnego zdanie był Ryszard Majdzik ze Skawiny, uczestnik głodówki, niegdyś znany działacz podziemnej „Solidarności i Konfederacji Polski Niepodległej.
- Sam protest był ważny. Chcieliśmy jednak przy okazji pobudzić innych do działania. Chyba nam się to udało, bo do Bieżanowa ściągali liczni goście z całej Polski. Wspierali nas, a potem wracali do swoich, by opowiadać i, że w Krakowie dzieje się coś, co budzi nadzieję - powiedział R. Majdzik.
Wielu uczestników konferencji wpisywało się do księgi pamiątkowej.
„To był fantastyczny gwiezdny czas” - napisał Tomasz Półtorak, uczestnik głodówki.
„Po 30 latach od czasu Jego pobytu w Waszej parafii widać, jak owocuje ziarno, które on zasiał swoją duszpasterską pracą” - napisał o ks. Adolfie Chojnackim jego siostrzeniec, Dominik Guzik.
Przeczytaj także: