Popkulturowy święty od wieków wyprasza łaski w Bieruniu Starym. Dziś to wyjątkowe miejsce zostaje podniesione do rangi sanktuarium.
Przyjechał kiedyś na odpust do Bierunia Brytyjczyk. Podobały mu się kolorowe kramy. Zdziwiły go tłumy ludzi na Mszach. Wszedł do kościółka św. Walentego. Zobaczył zabytkowe drewniane wnętrze. Świętego od epilepsji i zakochanych. Ludzi zatopionych w modlitwie. I on, anglikanin, padł na kolana przed obrazem Walentego. Obecny przy tym kumpel, bieruniak, pyta: „Co robisz?”. A on na to: „Jestem zakochany w Claire. Ona od dwóch lat mnie odtrąca. A skoro tyle setek ludzi tu się modli, to może ten święty i dla mnie coś wyprosi...”. Pół roku później list z Anglii: „Twój święty ma moc. Claire jest moją żoną!”.
Od epileptyków i zakochanych
W Bieruniu Starym są dwa kościoły - parafialny św. Bartłomieja Apostoła i drewniany kościółek św. Walentego z XVII wieku. W tym roku, w wigilię walentynek, to miejsce staje się pierwszym w Polsce sanktuarium św. Walentego.
Historia powstania kościółka nie jest do końca znana. Bieruń dwukrotnie w swojej historii - w XVII i XIX wieku - padł ofiarą pożarów. Miasto w zasadzie doszczętnie spłonęło, razem z kościołem parafialnym, probostwem i ratuszem. Nie zachowały się żadne dokumenty, które mogłyby potwierdzić oficjalną datę konsekracji „Walencinka”, jak mieszkańcy pieszczotliwie nazywają kościółek. Z zapisków pochodzących ze sprawozdania anglikańskiego pastora (były to czasy reformacji) wynika, że w 1628 roku w Bieruniu istniały dwa kościoły - jeden w mieście, a drugi poza nim. To ciekawa informacja, biorąc pod uwagę fakt, że kościół św. Walentego stoi jedynie 300 m od kościoła św. Bartłomieja.
Zabytkowy kościółek św. Walentego w Bieruniu Marek Piekara /Foto Gość Święty Walenty. Patron chorych, zwłaszcza epileptyków i osób kochających się. Dlaczego mieszkańcy Bierunia zdecydowali się na takie wezwanie kościoła? - Jedna z hipotez związana jest z historią miasteczka - tłumaczy Józef Berger, przewodniczący Stowarzyszenia Miłośników 600-letniego Bierunia. - W roku 1532 rozpoczęto sypanie grobli i budowę wielkiego stawu bieruńskiego. W ten sposób Bieruń został odizolowany od okolicznych miejscowości: Oświęcimia, Chełmu Śląskiego, Lędzin, Pszczyny. Komunikacja została mocno utrudniona. Z tego powodu dochodziło do ożenków blisko spokrewnionych osób. W konsekwencji w kolejnych pokoleniach mogło dochodzić do pojawiania się chorób, między innymi epilepsji. Być może właśnie dlatego na patrona wybrano św. Walentego.
W 1677 roku spłonął kościół parafialny św. Bartłomieja. Uwaga wszystkich została skierowana na „Walencinka”. Przeniesiono wtedy do kościółka wszystkie obrzędy liturgiczne i przez kolejne trzy lata pełnił rolę kościoła parafialnego. Ta historia powtórzyła się w 1845 roku, po kolejnym pożarze Bierunia. Św. Walenty uważany jest także za patrona, który w 1831 uchronił bieruniaków od cholery szalejącej wówczas w okolicznych miejscowościach.
W płomieniach
Na przestrzeni lat, co jakiś czas, wspominano o rozbiórce kościółka i postawieniu na jego miejscu murowanej świątyni. Jednak w 1929 roku budowla została wliczona do zabytków i objęta prawną ochroną. W tym czasie w okolicy coraz bardziej rozprzestrzeniał się kult św. Walentego. Niestety, drewniany kościółek stanął w płomieniach w 1971 roku. Prawdopodobnie przyczyną pożaru była wadliwa instalacja elektryczna. Ogień strawił dach wraz z sygnaturką i zniszczył sufit. Szybka akcja strażacka uratowała wnętrze świątyni wraz ze sprzętami liturgicznymi. Mieszkańcy zakasali rękawy i jeszcze w tym samym roku odbudowa kościółka została ukończona. Niestety, kilka miesięcy później „Walencinek” stanął w płomieniach po raz drugi. Tym razem padł ofiarą piromana. Ten drugi pożar wyrządził o wiele poważniejsze szkody. Doszczętnie spłonął dopiero co wymieniony dach. Ogień pochłonął sufit i zniszczył belki stropu, zajął też górne partie ścian kościoła. Całkowita odbudowa i wszystkie prace konserwatorsko-renowacyjne zakończyły się dopiero w 1984 roku. Te dramatyczne wydarzenia w historii „Walencinka”, ale i dwie szczęśliwie zakończone akcje ratunkowe skłoniły parafian do tego, by raz w roku, w wigilię św. Walentego o północy, była odprawiana Msza w intencji strażaków.
Niewielki zabytkowy kościółek św. Walentego decyzją władz kościelnych stał się sanktuarium. Oznacza to, że autorytetem Kościoła została potwierdzona intuicja ludu Bożego. Od dziesiątek pokoleń ludzie pielgrzymują do „Walencinka”, uznają to miejsce za święte i otwierają się na szczególne łaski rozdawane tu przez Boga.