20 osób zostało rannych w wyniku zderzenia dwóch tramwajów, do którego doszło w czwartek w Poznaniu w okolicach przystanku "Polanka". Policja poinformowała, że motorniczy tramwaju, który uderzył w drugi skład, miał 0,82 promila alkoholu w organizmie.
Rzecznik wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak przekazał, że policjanci już podczas wstępnego badania wykryli, że motorniczy tramwaju, który wjechał w inny skład, był pod wpływem alkoholu. Mężczyzna został przewieziony do szpitala, gdzie przeszedł badanie krwi. "Badanie to jest uzupełniające. Mamy już, co potrzebujemy" - zaznaczył Borowiak.
Informację o wypadku przekazał PAP rzecznik prasowy wielkopolskiej straży pożarnej Sławomir Brandt. "Tramwaj oznaczony jako jazda próbna wjechał w tył innego tramwaju. 20 osób, w tym troje dzieci, zostało poszkodowanych: 17 lekko, trzy osoby trochę bardziej. Wszyscy zostali przewiezieni do szpitala" - powiedział Brandt.
Rzecznik wojewody wielkopolskiego Tomasz Stube podał później, że w szpitalach pozostają już tylko dwie osoby. ""64-letnia kobieta, z raną ciętą głowy, miała problemy z pamięcią - nie ma jednak zagrożenia jej życia. 14-letni chłopiec jest zaś w szpitalu dziecięcym, ma stłuczone żebra" - powiedział PAP Stube.
Stube wyjaśnił, że poszkodowane w wypadku osoby w większości miały tylko lekkie obrażenia. "Przede wszystkim to potłuczenia" - powiedział.
Rzecznik MPK Poznań Iwona Gajdzińska poinformowała, że tramwaj, który wjechał w pojazd linii numer 17, był świeżo po przeglądzie i jechał bez pasażerów. "Niestety potwierdziły się informacje, że prowadzący pojazd był pod wpływem alkoholu" - przyznała.
Jak przekazało MPK, kierujący tramwajem był pracownikiem warsztatu i miał uprawnienia do prowadzenia pojazdów szynowych bez pasażerów. W poznańskiej firmie motorniczowie i kierowcy autobusów wożący pasażerów przechodzą codziennie rutynowe kontrole trzeźwości.
"Będziemy w tej sprawie prowadzić postepowanie wyjaśniające i zmierzać w tym kierunku, by pracownicy warsztatu również zostali objęci kontrolą trzeźwości" - zapowiedziała Gajdzińska.
Po torze, na którym doszło do wypadku, przez kilka godzin nie jeździły tramwaje. Jeden z pojazdów wykoleił się i za pomocą dźwigu został ustawiony na tory.