Kandydat PiS jest otwarty na dyskusję i podkreśla, że w drugiej turze, wybory zaczynają się od nowa.
- Wyborcom należy się poważna debata. Mają prawo usłyszeć nie tylko rozliczenie z ośmiu lat rządów Hanny Gronkiewicz-Waltz, ale także alternatywne propozycje wobec jej rządów - tłumaczył Jacek Sasin na konferencji prasowej w siedzibie PiS przy ul. Nowogrodzkiej.
Kandydat PiS stwierdził, że nie przeraża go różnica 130 tys. głosów. O tyle więcej otrzymała w pierwszej turze obecna prezydent. - Zaczął się czas, że i pani prezydent i ja będziemy zabiegać o głowy tych, którzy poparli innych kandydatów, ale również o tych, którzy nie poszli jeszcze na te wybory w pierwszej turze
J. Sasin wskazywał też, że w debacie nie chce się ograniczać tylko do kwestii wykorzystania przez Warszawę funduszy unijnych, ale chce w szeroki sposób rozmawiać o problemach miasta. Stąd proponowane przez jego sztab trzy debaty tematyczne. Apelował też do obecnej prezydent, żeby w ogóle dni pozostałe do głosowania w drugiej turze poświęcić na debaty i dyskusje, do których zaproszeń nie brakuje.
Dodał przy tyn, że „będzie walczył o każdego wyborcę”. - Wszyscy kandydaci, którzy odpadli po tej pierwszej turze, bardzo wyraźnie mówili: potrzebna jest zmiana w Warszawie. Rządy Hanny Gronkiewicz-Waltz są złe. Ja będę oczywiście rozmawiał z tymi kontrkandydatami, którzy nie weszli do drugiej tury, ale bardziej liczę oczywiście na wyborców niż na nich, bo to wyborcy będą decydować, a nie kontrkandydaci, którzy będą wzywać do tego, żeby głosować na tego lub innego - argumentował J. Sasin.
W środę przedstawiciele sztabów wyborczy Hanny Gronkiewicz-Waltz i Jacka Sasina mają doprecyzować szczegóły dotyczące potencjalnej debaty czy też debat.
- Niepokoi nas to, że pani prezydent chce debatować w piątek. Można odnieść wrażenie, że chce rozmawiać tuż przed weekendem, by echa debaty nie odbiły się zbyt w szeroko w mediach - zasugerował kontrkandydat obecnej prezydent.
J. Sasin odniósł się też też do zamieszania z liczeniem głosów i systemem wyborczym, na którym miała pracować PKW. - Coś ewidentnie nie zagrało. Jest duże niebezpieczeństwo tego, że wyniki mogły zostać wypaczone. Ale trudno na razie formułować takie wnioski. Najpierw trzeba to dokładnie zbadać. I powinna to zrobić komisja śledcza - mówił kandydat PiS.