Wylądować na obiekcie wielkości 4km, poruszającym się z prędkością 140 tys. km/h w odległości 700 - 800 mln kilometrów od Słońca, to WIELKA WIELKA sztuka.
Myślę, że dzisiaj niewiele osób, nawet wśród tych, którzy siedzą w kilku centrach kontroli lotów Europejskiej Agencji Kosmicznej zdaje sobie sprawę z konsekwencji tego co przed chwilą się stało. W środę o godzinie 16:30 polskiego czasu, na oddalonej od Słońca o 750 mln kilometrów komecie osiadł lądownik Philae. Wszystko odbyło się zgodnie z planem, na razie nie zarejestrowano żadnych usterek lądownika. Wydaje się także, że poprawnie działa orbitująca kometę sonda Rosetta. To do niej będą trafiały informacje z lądownika, to Rosetta będzie je wzmacniała i przekazywała do którejś z kilku stacji nasłuchowych na Ziemi. W kluczowym dla powodzenia misji czasie, komunikacja na Ziemi była odbierana przez stacje nasłuchową w Australii.
Czego można szukać na komecie? Informacji o początkach Układu Słonecznego. Badanie komet to kosmiczna archeologia, bo one same zbudowane są z pierwotnej materii, najstarszej materii z której zbudowany jest Układ Słoneczny. Druga kwestia to woda. Tą, albo w części albo w całości, przyniosły na Ziemię właśnie komety. Na Ziemię, ale także na inne planety i księżyce Układu Słonecznego. Na niektórych z nich wody już dzisiaj nie ma. Ale w przeszłości woda na pewno była. No i kwestia życia. Philae będzie poszukiwał śladów związków chemicznych z których mogły powstać na Ziemi białka. Te z kolei są rusztowaniem KAŻDEJ żywej komórki na tej planecie. Tylko na tej planecie? Jeżeli komety rzeczywiście przyniosły elementy z których powstało życie, oznacza to, że zostały one "zasiane" nie tylko na Ziemi. Gdzie przetrwały?
Wciąż trudno mi w to uwierzyć. Wylądować na obiekcie wielkości 4km, poruszającym się z prędkością 140 tys. km/h w odległości 700 - 800 mln kilometrów od Słońca, to WIELKA WIELKA sztuka. Kolejny krok w fascynujący świat, kolejne otwarte drzwi, a za nimi... Kto to wie ?